Korty warszawskiej Legii pamiętają wiele interesujących spotkań, to w środę 27 lipca też będzie miało niemały walor wspomnieniowy, bo pogoda była piękna, krzesełka kortu centralnego wypełnione wreszcie do ostatniego miejsca, a gra Igi Świątek na powitanie Warszawy w roli liderki rankingu WTA niemal bez zarzutu.
Trybuny z okazji wejścia gwiazdy zyskały koloryt stołeczności, w lożach widać było rozpoznawalne postaci świata polityki i biznesu, światek estrady i telewizji też był reprezentowany, trochę jedynie szkoda, że warszawskie korty ziemne nie utrzymały międzynarodowej jakości, nakazując tenisistkom wykonywanie prac naprawczych prawie po każdej wymianie.
Czytaj więcej
Najwyżej klasyfikowana w rankingu WTA Rosjanka Daria Kasatkina krytykuje napaść na Ukrainę i ujawnia swój związek z kobietą.
Wynik 6:1, 6:2 dla Igi trochę oszukuje. Magdalena Fręch zrobiła wiele, by wymiany były atrakcyjne dla oka, akcje niebanalne. To prawda, że siła gry najlepszej tenisistki świata była większa, korty ziemne, w pewnych obszarach nierówne i nawet grząskie, tylko podkreślały tę różnicę, ale oddajmy mistrzyni Polski, że miała różnorodne pomysły na zdobywanie punktów, męczyła Igę dobrymi skrótami, grała często slajsami, potrafiła kilka razy postawić się w wymianach zza końcowej linii kortu, tyle że energia rywalki po prostu była większa.
Wielkich zwrotów w meczu nie było, pani Magdalena na początku obu setów walczyła nadzwyczaj ambitnie, wtedy zdobywała gemy, ale ciąg dalszy był już przewidywalny: jedno, drugie przełamanie serwisu i rozpędu Świątek zatrzymać się nie dało.