Korespondencja z Wimbledonu
Zanim przewagi polskich tenisitek zostały przypieczętowane przez panią Magdalenę, po Idze Świątek na kort centralny Wimbledonu wszedł Rafael Nadal, aby zagrać mecz z 23-letnim Argentyńczykiem Francisco Cerundolo (41. ATP), tenisistą utalentowanym, ale o jego sukcesach na trawie oraz w Wielkim Szlemie (wcześniej dwa razy startował w Roland Garros) nikt nie słyszał.
Wydawało się, że będzie to miły do oglądania powrót hiszpańskiego mistrza do Londynu. Publiczność zobaczyła o wiele więcej, tym bardziej, że po dwóch setach Nadal zaczął przegrywać. Trzeci set dla Cerundolo mającego forhend o sile młota kowalskiego, w czwartym było 4:2 dla odważnego młodzieżowca z Buenos Aires, dopiero wtedy wrócił Nadal zwycięzca. Chyba rywal przestraszył się myśli, że doprowadzi do piątego seta z taką sławą i to myślenie mu wyraźnie przeszkodziło w sprawieniu niemałej sensacji.
Tenisiści grali 3,5 godziny, większość widowni dobrze wiedziała, że samo wyjście na kort centralny jest już zwycięstwem Hiszpana, i że przewlekły uraz stopy oznaczać może także szybkie zakończenie kariery. Skoro jednak znów walczył i wygrał, to kto wie, co jeszcze pokaże. Kolejnym rywalem Nadala będzie Litwin Ricardas Berankis.
To wszystko działo się jeszcze przed pierwszym karierze wimbledońskim meczem Magdaleny Fręch. Wygrana Polki z Camilą Giorgi była doskonałym pokazem przewagi umiejętności gry kombinacyjnej nad siłą. Włoszka, rozstawiona z nr 21, umie potężnie zaserwować, ma mocny forhend, ale gdy przychodzi do bardziej złożonych zadań na trawie, gubi się, a przynajmniej w meczu z Polką szybko się gubiła.