O czym mówiono wcześniej? Wyłącznie o tym, ile jego organizm zapłacił za to zwycięstwo i jaka będzie przyszłość triumfatora 14 paryskich turniejów. Nadal był tym razem wyjątkowo szczery. Powiedział, że przed każdym meczem brał zastrzyki, które znieczulały bolący nerw w jego stopie tak bardzo, że grając, nie czuł nic. Przyznał też, że lekarz był przy nim obecny przez cały czas i tylko dlatego wygrał.
Na pytanie, czy gotów byłby powtórzyć tę szokową kurację, by zwyciężyć za miesiąc w Wimbledonie, odpowiedział bez wahania: „Nie. To było możliwe tylko raz, by wygrać w Paryżu. Środki przeciwzapalne – tak, ale zastrzyki pozbawiające czucia w stopie już nigdy więcej, to zbyt niebezpieczne. Spróbujemy innej kuracji, lekarze dają nadzieję. Jeśli się uda, jeszcze powalczę, jeśli nie, to będzie zupełnie inna historia”. Wprost o koniec kariery nikt nie zapytał, bo nie było powodu. Wszystko jest jasne.
Czytaj więcej
Hiszpan Rafael Nadal pokonał Norwega Caspera Ruuda 6:3, 6:3, 6:0 w finale męskiego turnieju Roland Garros.
Kiedy Hiszpan jeszcze na korcie powiedział, że nie rezygnuje, dostał wielkie brawa, a już wcześniej, we wszystkich spotkaniach, publiczność żywiołowo go dopingowała. Na takie wsparcie może liczyć chyba jeszcze tylko Roger Federer w Nowym Jorku, gdzie kibice wygwizdują jego rywali. Wimbledon, który dla Szwajcara jest tym, czym Roland Garros dla Nadala, pozostaje bardziej powściągliwy. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś wpuścił tam na trybuny rodaków Federera z alpejskimi dzwonkami, a w Paryżu hiszpańska orkiestra z bębnem śpiewająca „Viva España” była nie tylko na finale, ale nawet przy wcześniejszych meczach.
Może to ze strony Francuzów ekspiacja za dawne grzechy. Dziś, gdy Nadal jest tu powszechnie wielbiony, już mało kto pamięta, że sześć lat temu ówczesna minister sportu Francji Roselyn Bachelot stwierdziła, że w roku 2012, gdy nie grał on kilka miesięcy z powodu kontuzji, wcale nie chodziło o uraz, lecz o doping, na którym został przyłapany. Tenisista oddał sprawę do sądu i wygrał.