Wszystko, co od stycznia robi na kortach polska tenisistka, zasługuje na aplauz. To brzmi dumnie, kiedy nazwisko Igi Świątek wymienia się obok Steffi Graf, Kim Clijsters i Wiktorii Azarenki, które kiedyś także zwyciężały jednej wiosny w „Sunshine Double”, czyli marcowych turniejach w Indian Wells i Miami.
Równie miło powtarzać, że polska mistrzyni jest pierwszą, która wygrała wszystkie trzy rozpoczynające sezon turnieje WTA 1000, ustępujące rangą tylko Wielkiemu Szlemowi, że to właśnie ona od poniedziałku sięgnie po opuszczone przez Ashleigh Barty miejsce liderki rankingu światowego z przewagą 1678 punktów nad Czeszką Barborą Krejcikovą.
Czytaj więcej
W finale Iga Świątek pokonała Naomi Osakę 6:4, 6:0. Polka w najlepszy możliwy sposób uczciła swój...
Iga w trzy miesiące zdobyła więcej punktów do wyłaniającej uczestniczki turnieju mistrzyń sezonu klasyfikacji The Race niż przez cały ubiegły rok.
Bezradna Osaka
Podsumowanie wielkich dni Igi Świątek w sobotnim finale na Hard Rock Stadium w Miami wypadło rewelacyjnie. Trzeba to przyznać – grudniowa zmiana trenera na Tomasza Wiktorowskiego dała efekty. W grze Igi jest świeżość i dynamika połączona ze znacznym wzrostem spokoju i pewności.