Relacja z Londynu
Dominika Cibulkova słono zapłaciła za pot i łzy wylane w meczu z Agnieszką Radwańską. W ćwierćfinale z Wiesniną wygrała cztery gemy (2:6, 2:6), zatem 9 lipca odbędzie się ślub z inżynierem Navarą w Bratysławie, będą liczni tenisowi goście, wśród nich Marion Bartoli i Barbora Strycova.
Zmęczenie Słowaczki to jedno, szczęście Rosjanki to drugie. Wiesnina nigdy wcześniej nie awansowała nawet do ćwierćfinału Wielkiego Szlema w singlu. W deblu tak: jest dwukrotną mistrzynią (US Open 2014 i Roland Garros 2013, oba tytuły z Jekateriną Makarową) i sześciokrotną finalistką.
Od wtorku może więc głowę nosić wyżej, choć w półfinale z Sereną Williams będzie raczej dziewczynką do bicia, nawet jeśli Amerykanka na razie gra i wygrywa tak dostojnie, że aż dziw bierze. W spotkaniu z Anastazją Pawliuczenkową (6:4, 6:4) znów majestat przeważał nad tempem gry, złośliwcy mówili, że regulamin powinien dla Sereny dopuszczać zwycięstwa na siedząco.
Dobrze radziła sobie także Venus Williams z Jarosławą Szwedową, pokonała rywalkę 7:6 (7-5), 6:2 i być może zobaczymy w sobotę niezwykłą wycieczkę do przeszłości: siostry zagrały w Wimbledonie już pięć finałów, pierwszy w 2000 roku, ostatni w 2009.