Zwycięzcy sprzed roku są ważni, ale nie ma co ukrywać, nie najważniejsi. Wszystkie oczy niezaangażowanych w kibicowanie rodakom zwrócone będą na kogo innego, o czym można się było przekonać już podczas niedawnego Pucharu Hopmana w Perth.
Roger Federer w ubiegłym roku, gdy przez sześć miesięcy nie grał, zarobił w reklamie blisko 70 mln dolarów, więcej niż gwiazdy zawodowej koszykówki pokazywane w telewizji co trzy dni i bonzowie golfa, głównej sportowej atrakcji emerytów. To świadczy, że Szwajcar pozostaje wielką sportową marką i każde jego pojawienie się na korcie to dla organizatorów turnieju wydarzenie, które mogą dobrze sprzedać (oczywiście jeśli najpierw sami Federerowi zapłacą; za przyjazd do Perth dostał milion dolarów).
Jaki Federer wróci do Melbourne? On sam mówi o płomieniu, który nie gaśnie, zapewnia, że nie w głowie mu emerytura, choć starsza para jego bliźniaków właśnie idzie do szkoły. Chyba nie ma wśród fanów tenisa nikogo, kto nie życzyłby sobie, by Federer wygrał jeszcze jeden turniej wielkoszlemowy, właśnie w nagrodę za tę pasję i powrót po pierwszej w życiu poważnej kontuzji.
Szwajcar rozstawiony jest z nr 17 i w pierwszej rundzie zmierzy się ze swoim rówieśnikiem, Austriakiem Juergenem Meltzerem (obaj urodzeni w roku 1981), który awansował do turnieju głównego po kwalifikacjach.
Druga gwiazdorska niewiadoma w rywalizacji mężczyzn to Rafael Nadal, on też wraca po długiej przerwie. W pierwszych turniejach, nawet gdy nie wygrywał, znów widzieliśmy dawny błysk. Wydaje się, że wraz z nowymi włosami Nadalowi przybyło zdrowia i znów gotów jest do walki na śmierć i życie, nawet przez pięć setów, co potwierdza jego wujek i trener Toni.