Ranking ATP podpowiadał taki rezultat, ale z drugiej strony spowodowana przez pandemię Covid-19 modyfikacja klasyfikacji często nie do końca oddaje obecną siłę gry tenisistów. Shapovalov, choć nr 12 na świecie, w tym roku grał i wygrał niewiele – dwa mecze w Australian Open i jeden w Dausze. Przegrał więcej.

Dopiero w Dubaju wydaje się odzyskiwać formę. Po gładkim pokonaniu Niemca Jana-Lenarda Struffa, niemal równie sprawnie zwyciężył Huberta Hurkacza (35. ATP) prezentując dużą siłę i śmiałość ataku oraz pewność serwisu. Na tle bardzo agresywnego Kanadyjczyka Polak wydawał się zbyt spokojny i niezbyt pewny swych pomysłów na grę. Nie było wielu momentów, w których zdobywał się na zrywy, nie pomagał serwis ani forhend. Pamięć o dawnych zwycięstwach Huberta nad Denisem w Indian Wells i Winston Salem (oba w 2019 roku) szybko uleciała.

Sezon Hurkacza pięknie rozpoczęty od styczniowego zwycięstwa w turnieju w Delray Beach, na razie nie ma efektownego ciągu dalszego. Od czasu porażki w pierwszej rundzie Australian Open Polak nie może przekroczyć granicy 1/8 finału żadnego turnieju (grał w Montpellier, Rotterdamie i Dubaju).

Może lepszy ciąg dalszy tegorocznych singlowych startów najlepszego polskiego tenisisty nastąpi za kilka dni w Miami, ale przygoda w Dubaju jeszcze trwa – Huberta Hurkacza czeka w środę wieczorem mecz deblowy pierwszej rundy. Gra w parze z Włochem Jannikiem Sinnerem, zmierzą się z Vaskiem Pospisilem (Kanada) i Nenadem Zimonjiciem (Serbia).