Mecz, w którym przewidywano sporo wyrównanej walki, albo przynajmniej silny opór Karacewa, zaczął się doskonale dla Polaka. Jego solidność przy serwisie i niezachwiany spokój w wymianach spowodował tyle, że wyraźnie spięty Rosjanin zawalał gem za gemem, także przy swym podaniu. W niespełna pół godziny było 6:1 dla Hurkacza i pojawiło się nawet trochę nieoczekiwanej nudy na dużym stadionie nr 2 obiektu tenisowego w Indian Wells.
Kronika ich wcześniejszych meczów także nie zapowiadała takiego obrotu spraw. Dawno temu, czyli w 2017 roku w kwalifikacjach turnieju w Shenzen Polak wygrał 7:6 (11-9), 4:6, 7:5. Bardziej współczesne spotkanie – sprzed kilku dni w San Diego – zakończyło się sukcesem Rosjanina 5:7, 6:4, 6:2.
Czytaj więcej
W tym tygodniu turniej WTA i ATP w Indian Wells. Iga Świątek i Hubert Hurkacz są w Kalifornii, ale sporo sław ma dość gry z covidem w tle.
Karacew, który między sławy tenisa zawodowego wdarł się z impetem podczas tegorocznego Australian Open, przebijając się od kwalifikacji do półfinału i jest teraz nr 23 na świecie, zyskał w kilka miesięcy opinię gracza twardego i niebezpiecznego dla każdego, ale w środę kalifornijskie słońce świeciło tylko dla Hurkacza.
W drugim secie także przyszło wczesne przełamania serwisu Rosjanina, po chwili bardziej zaciętej walki, znów żelazny spokój Polaka wziął górę, dwa krótkie sety i można było zapisywać zwycięstwo pierwszej polskiej rakiety (także 180 punktów rankingowych i 175 tys. dol. premii).