W Lille półfinał Francja – Hiszpania rozstrzygnął się już w sobotę, po tym jak debel Nicolas Mahut i Julien Benneteau dołożył trzeci punkt do dwóch zdobytych w piątek przez singlistów: Benoita Paire i Lucasa Pouille. Wzruszeń było jednak sporo, chociaż brak Rafaela Nadala w składzie Hiszpanii kazał przewidywać ten skrócony scenariusz.
Najdłużej trwał pięciosetowy mecz Pouille – Roberto Bautista-Agut, bohaterami spotkania ogłoszono jednak deblistów, zwłaszcza 37-letniego Benneteau, także dlatego, że tenisista zapowiedział zakończenie kariery. Kapitan Yannick Noah zostawił mu otwartą furtkę do gry w wielkim finale. W niedzielę tenisiści zagrali na Stade Pierre Mauroy tylko dwie pokazówki, końcowy wynik – 3:2 – jest nieco mylący.
W Zadarze Chorwaci objęli po singlach prowadzenie 2:0 z USA (bez Johna Isnera i Jacka Socka), jednak debel Mike Bryan i Ryan Harrison po pięciosetowym i prawie pięciogodzinnym meczu pokonał parę Ivan Dodig i Mate Pavić. – Nigdy nie zagrałem tak długiego i tak pełnego napięcia meczu, to była niemal walka psów – mówił przejęty Bryan.
W niedzielę sensacja – lider gospodarzy Marin Cilić przegrał z wprowadzonym z ławki rezerwowych Samem Querreyem. O awansie rozstrzygał więc piąty mecz: Borna Corić kontra amerykański debiutant Frances Tiafoe. W chwili zamykania tego wydania „Rz" trwał czwarty set (dwa po tie-breakach wygrał Tiafoe). Niezależnie od wyniku – takich półfinałów Pucharu Davisa najbardziej żal.
Polacy walczyli z Rumunami w końcowej fazie rozgrywek Grupy II strefy euro-afrykańskiej. Mecz w Kluż potwierdził, że Hubert Hurkacz potrafi być ostoją drużyny, wygrał oba single. Debel Łukasz Kubot i Marcin Matkowski tym razem nie zdobył punktu, o zwycięstwie decydował mecz drugich rakiet, w którym dobrze spisał się Kamil Majchrzak. Trzecie zwycięstwo w sezonie cieszy, ranking Polski (po surowej karze z 2016 r.) poprawił się, co naprawdę daje ten sukces – okaże się, gdy nowy system rozgrywek zostanie wdrożony.