Chiński uśmiech

Przyszedł czas na poważny test jakości formy: Agnieszka Radwańska zagra z Na Li w półfinale w Sydney

Publikacja: 09.01.2013 12:43

Na Li

Na Li

Foto: AFP

Wygrać w ćwierćfinale 7:5, 6:4 z Robertą Vinci okazało się zadaniem tak samo prostym jak poprzednie. Siódmy mecz Polki w nowym sezonie, siódme zwycięstwo bez straty seta, obawy tych, którzy sądzą, że Radwańska trochę ryzykuje grając tydzień po tygodniu przed Australian Open, na razie nie mają podstaw.

Dobre wiadomości z Australii są też takie, że upał zelżał i w środę tenisistki grały w komforcie 25 stopni Celsjusza. Nieco mniej przyjemny jest fakt, że na drodze Isi staje w półfinale Chinka Na Li, z którą tenisistka z Krakowa ostatnimi czasy grać nie lubi, by nie powiedzieć, że niekiedy nie potrafi.

Przypomnijmy, że w ubiegłym roku na cztery mecze Radwańska przegrała trzy (wszystkie na kortach twardych), łączny bilans wynosi 5-3 dla Chinki. Żartów nie ma, tym bardziej, że Na Li zwykle gra dobrze w Australii, w Wielkim Szlemie w Melbourne była już finalistką, a w Sydney w 2011 wygrała turniej, rok temu była w finale.

Na Antypodach lubią Na Li także dlatego, że tutaj odkryto jej poczucie humoru i zaraźliwy śmiech. A także szczerość.

– Lubię tu przyjeżdżać, bo w Chinach jest zimno, a w Australii ciepło, aż miło – mówiła. Przyznała się, że nowy trener Carlos Rodriguez tak dał jej w kość w okresie przygotowań, że chwilami myślała o porzuceniu tenisa. – Trzy dni wystarczyły, żebym miała dosyć, musiałam prosić męża, by przyjeżdżał na treningi, bo chciałam z nich uciec – wyjaśniała.

Efekty jednak już widać. Tak jak Agnieszka, Na Li wygrała swój turniej otwarcia sezonu, w mieście Shenzhen. Kto widział trzysetowy ćwierćfinał Chinki w Sydney z Madison Keys, niespełna 18-letnią nadzieją amerykańskiego tenisa, zauważył, że im dalej w mecz, tym odbicia Na Li stają się bardziej pewne. Kondycja – bez zarzutu.

Jak zawsze dziennikarze australijscy chcieli usłyszeć więcej o tym, co słychać w małżeństwie pani Na Li i się nie zawiedli. – Chciałam zabrać męża na sławną plażę Bondi Beach, ale odmówił, bo nie umie pływać. A to on u nas rządzi. Gdybym nie była tenisistką, to nie byłabym modelką, tylko kurą domową – wyjaśniała ze śmiechem. Dodała także, że w wolnych chwilach poza kortami dba o swój relaks w ten sposób, że wyjmuje baterie z telefonu komórkowego i znika dla reszty świata, nawet dla własnego agenta. Co robi? – Co chcę, mogę nawet skakać na bungee – stwierdziła.

Mecz Radwańska – Na Li wyznaczono jako pierwszy z półfinałów kobiecych w Sydney, w czwartek o 14.30 czasu lokalnego, czyli nad ranem czasu polskiego.

W drugim półfinale zagra Słowaczka Dominika Cibulkova, która łatwo zwyciężyła nr 3 turniej, finalistkę Roland Garros 2012 Włoszkę Sarę Errani. Rywalką Słowaczki będzie polska Niemka Angelique Kerber (nr 2) lub jakby nieco odrodzona Rosjanka Swietłana Kuzniecowa.

Sydney. Turniej WTA (500 tys. dol.).


1/4 finału:


A. Radwańska (Polska, 1) – R. Vinci (Włochy) 6:4, 7:5; 


Na Li (Chiny, 4) – M. Keys ((USA) 4:6, 7:6 (7-2), 6:2;


D. Cibulkova (Słowacja) – S. Errani (Włochy, 3) 6:2, 6:1

Wygrać w ćwierćfinale 7:5, 6:4 z Robertą Vinci okazało się zadaniem tak samo prostym jak poprzednie. Siódmy mecz Polki w nowym sezonie, siódme zwycięstwo bez straty seta, obawy tych, którzy sądzą, że Radwańska trochę ryzykuje grając tydzień po tygodniu przed Australian Open, na razie nie mają podstaw.

Dobre wiadomości z Australii są też takie, że upał zelżał i w środę tenisistki grały w komforcie 25 stopni Celsjusza. Nieco mniej przyjemny jest fakt, że na drodze Isi staje w półfinale Chinka Na Li, z którą tenisistka z Krakowa ostatnimi czasy grać nie lubi, by nie powiedzieć, że niekiedy nie potrafi.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?