Tomasz Lorek z Melbourne
W Melbourne jeszcze w minionym tygodniu było bardzo gorąco (nawet 41 stopni), ale groźby odwoływania spotkań z powodu upałów chyba już nie ma. W stolicy stanu Victoria zrobiło się przyjemnie, aura zachęca tenisistów do treningów. W sobotnie popołudnie Jerzy Janowicz, rewelacja turnieju ATP Masters w paryskiej hali Bercy, trenował z leworęcznym Hiszpanem Albertem Ramosem, partnerem deblowym z Auckland. Janowicz słuchał rad znakomitego trenera, speca od psychologii sportu, Fina Kima Tiilikainena. W poniedziałek łodzianin wyjdzie na kort 8, aby walczyć z Bolellim.
Kort ten nazywany jest bocznicą kolejową, bo pomimo odgrodzenia pasem zieleni od torów kolejowych, pociągi kursujące pomiędzy centrum Melbourne a stacją Richmond wybijają z rytmu nawet największych mistrzów serwisu. Polak rozegra czwarty mecz dnia, a więc może zademonstrować odporność psychiczną na dźwięk syreny pociągu, bo to będzie czas komunikacyjnego szczytu. Agnieszce Radwańskiej jeszcze nigdy nie udało się awansować w Melbourne do półfinału, ale pomimo to z ogromnym szacunkiem wypowiada się o niej Craig Willis.
W Australii to więcej niż konferansjer, to człowiek - instytucja. Znają go fani tenisa, krykieta, futbolu australijskiego i rugby. - Szanuję Polaków, bo gdyby nie zdolni kryptolodzy Rejewski, Różycki i Zygalski, Enigma nie zostałaby rozszyfrowana, a świat być może do dziś całowałby stopy nazistom – mówi Craig. Docenia też Agnieszkę za to, że w czasach gdy na korcie dominuje siła, ozdabia tenis technicznymi fajerwerkami. Willis dostrzega polsko - australijskie podobieństwa. - Pierwsi więźniowie, którzy przybywali do Australii musieli być bardzo kreatywni. Mogli zginąć z wyczerpania już w Rio de Janeiro, a potrafili wychodzić z opresji, radzili sobie pomimo skromnych racji żywnościowych. Wy, Polacy, też macie smykałkę do szukania alternatywnych rozwiązań. Pamiętam waszego wspaniałego himalaistę, Jerzego Kukuczkę. Zawsze szukał eksperymentalnej drogi. Szanuję takie niespokojne duchy. Gdy prawie wszyscy tenisiści opierają swą grę na sile, kurczowo trzymają się linii końcowej, Agnieszka bawi się dropszotami a Łukasz Kubot czaruje stylem serwis wolej – zauważa Willis.
Słynny konferansjer wie, co mówi, bo Australia, która przez lata wychowywała arcymistrzów gry ładnej dla oka (Ken Rosewall, Lew Hoad, Rod Laver, John Newcombe), dziś musi posiłkować się zaciągiem z Bałkanów. Bernie, jak mówi się w Australii o Bernardzie Tomicu, ćwierćfinaliście Wimbledonu z 2011 roku (właśnie wygrał turniej w Sydney), nie odnosi się do ludzi zasłużonych dla tenisa z takim szacunkiem jak Willis.