Mecz Polek przeniesiono na schowany za główną trybuną kort nr 1. Może dobrze, bo kibice zapełnili szczelnie kilka rzędów krzesełek i można było powiedzieć, że oglądaliśmy wydarzenie, które zainteresowało warszawiaków. Scenariusz gry po dobie nie zmienił się wcale. Marta atakowała, Katarzyna się broniła. Atak bardziej dojrzałej z polskich tenisistek był taki, jak jej tegoroczny tenis – pełen ekspresji, ale rzadko skuteczny. Trybuny wzdychały po kolejnych strzałach w siatkę, błędach serwisu, czasem pechu, bo miękki kort miewa pułapki na piłki.
Piter wygrała, bo była ambitna i cierpliwa. Czekanie na pomyłki Domachowskiej było we wtorek najlepszym pomysłem taktycznym. Ostatni gem był jak skrót całego meczu: serwis Piter, 40-0, trzy niewykorzystane piłki meczowe, potem krótka przewaga Domachowskiej, znów zwrot akcji i sukces młodszej tenisistki.
Pokonana udała się pędem na lotnisko Okęcie, by zdążyć na wielkoszlemowe eliminacje do Paryża (odwołała z tego powodu konferencję prasową), a Katarzyna Piter zagra jutro w Warszawie z Chinką Na Li (12. WTA). Jak nie wygra, to pojedzie do domu, zda ostatni egzamin maturalny z polskiego i po spodziewanym awansie do trzeciej setki na świecie wróci do małych europejskich turniejów.
Z rozstawionych ubyły Marion Bartoli (nr 3) i Melanie Oudin (nr 8). Nie ma już też dziewczyn z polskimi korzeniami: Andżeliki Kerber i Aleksandry Woźniak. Tylko Chinki trzymają się mocno, obok Na Li awansowała Jie Zheng, obie są tegorocznymi półfinalistkami Australian Open, w ojczyźnie nazwano je wtedy „Złotymi Kwiatami”.
Jutro druga runda i występy największych gwiazd. Karolina Woźniacka (nr 1) zagra z Poloną Hercog, Jelena Dementiewa (nr 2) z Cwetaną Pironkową. Transmisje telewizyjne od 11.00 w Eurosporcie i Polsacie Sport.