Francja, historycznie rzecz ujmując trzecia siła w Pucharze Davisa, awansowała dość łatwo. Już w sobotę prowadziła z Argentyną 3:0 po trzysetowym zwycięstwie debla Michael Llodra i Arnaud Clement nad Horacio Zeballosem i Eduardem Schwankiem.
Bohaterem tego meczu został Llodra, którego serwisy i returny zachwycały publiczność i gnębiły rywali, ale deblowe doświadczenie Clementa też miało znaczenie.
W niedzielę rezerwowi grali mecze o pietruszkę, tak naprawdę w Lyonie niecierpliwie czekano na informacje z Belgradu. Zwycięstwo Czech dawało Llodrze i kolegom przywilej gry o puchar u siebie, sukces Serbii oznaczał dla drużyny Guya Forgeta konieczność walki na wyjeździe.
W Belgradzie sobotnia gra deblowa niewiele wyjaśniła, poza tym, że niedyspozycja żołądkowa Novaka Djokovicia minęła dość szybko i najlepszy z Serbów podjął wyzwanie także w grze podwójnej. Poświęcenie nie zdało się na wiele. Tomas Berdych i Radek Stepanek na oczach prezydenta Serbii Borisa Tadicia świetnie wykorzystali słabsze chwile tego, który w deblu miał być ostoją, czyli Nenada Zimonjicia.
Djoković w czterech setach zdołał jednak pokonać w niedzielę Berdycha i o wyniku decydowała gra Janko Tipsarevicia oraz Radka Stepanka. Wygrał Serb, porwał z miejsc 16 tys. widzów, feta będzie długa. Nagroda dodatkowa to finał z Francją (3-5 grudnia) u siebie – zapewne znów w Belgrad Arena.