Rodzinne mecze nigdy nie są lubiane, ale obowiązek każe grać i może dobrze, że starsza z sióstr straciła niewiele czasu i sił, by pokonać młodszą. Mecz skończył się w 55 minut, niewiele się w nim działo, jeśli nie liczyć skutecznego przełamywania gemów serwisowych pokonanej.
Agnieszka spieszyła się do zwycięstwa z siostrą także dlatego, że wciąż odczuwa skutki długiego przeziębienia. Antybiotyki nie bardzo pomogły, oby pomogło słońce Australii – taką nadzieję wyraża zaniepokojony trener Tomasz Wiktorowski. Dziś, w drugiej rundzie, odpoczynku nie będzie, bo rywalka Agnieszki to Andrea Petkovic, nr 10 na świecie. Grały ze sobą często, bilans wygląda lepiej dla Polki (5-1), ostatni raz walczyły w pamiętnym październikowym finale dużego turnieju w Pekinie. Radwańska wygrała 7:5, 0:6, 6:4.
Mimo porażki w I rundzie Urszula dobrze zrobiła, przyjeżdżając do Sydney. Wygrane kwalifikacje dały jej 20 punktów rankingowych i prawdopodobnie powrót do pierwszej setki rankingu WTA. Stąd do najwyższego miejsca w karierze (62. w 2009 roku) jest znacznie bliżej. W Sydney nie grają już Samantha Stosur (nr 5), która przegrała 2:6, 4:6 z Francescą Schiavone, oraz Wiera Zwonariowa (nr 6) pokonana 6:1, 6:2 przez już nieco zapomnianą Swietłanę Kuzniecową.
Łukasz Kubot wygrał z Ivanem Dodigiem po prawie dwóch godzinach walki. Chorwat (37. ATP) jest w rankingu o 20 miejsc wyżej niż Polak, czyli można mówić o małym sukcesie. Duży sukces będzie, jeśli Kubot wygra mecz II rundy z najwyżej rozstawionym Juanem Martinem del Potro (11. ATP).
Falstartem zakończył się pierwszy wspólny mecz w 2012 roku pary Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Polacy rozstawieni z nr. 3 przegrali w Sydney z Australijczykami Colinem Ebelthite'em i Marinko Matosevicem 6:7 (4-7), 6:7 (3-7). Tłumaczenie może być jedno: Matkowski poznał i przeżywa trudy ojcostwa.