Polka grała bardzo krótko, wygrała z Christiną McHale (38. WTA) 6:1, 6:1, 19-letniej Amerykance nie pomogły niezłe rekomendacje z ubiegłego sezonu, gdy pokonała latem Karolinę Woźniacką i Marion Bartoli, a nawet Azarenkę, tyle że walkowerem. Z Radwańską tak jak poprzednio przegrała sromotnie, nie było chwili wątpliwości, kto jest lepszy. Nikt też nie powie, że w tym meczu Agnieszce zabrakło agresji.
Teraz półfinał, a w nim czeka liderka rankingu WTA, która w piątek wygrała 15. mecz tej zimy, pokonała Yaninę Wickmayer (27. WTA) 6:0, 6:4. Liczenie zwycięstw Azarenki zaczyna mieć znaczenie, tak samo jak oczekiwanie na tę, która pierwsza przerwie tę passę. Ostatnią porażkę Wiktoria poniosła w finale Masters w końcu października minionego roku z Petrą Kvitovą.
W tym roku Radwańska przegrała z Białorusinką w półfinale w Sydney i w ćwierćfinale w Melbourne. Oczywistą kandydatką do następnego zwycięstwa pozostaje Wiktoria, także dlatego, że mecz z Wickmayer potwierdził wszystkie zalety jej mocnego tenisa. Żadnych kompromisów, żadnego zwalniania ruchu rakiety. – Pierwszy set z Belgijką był perfekcyjny, w drugim miałam szansę na wyższe zwycięstwo. Główna różnica między mną z tego roku i poprzedniego polega na tym, że kiedyś nie potrafiłam kontrolować swoich emocji – mówiła Azarenka po meczu.
Do półfinału awansowały także Marion Bartoli i Samantha Stosur. Australijka jest blisko obrony piątego miejsca w poniedziałkowym rankingu WTA przed atakiem polskiej tenisistki. Szturm Radwańskiej na tę pozycję może się udać tylko wtedy, gdy Polka zakończy turniej w Dausze o szczebel wyżej niż rywalka. Poprzeczka przed Radwańską podniosła się zatem bardzo wysoko – co najmniej do finału.
Nie będzie w Dausze Polki w półfinale debla. Klaudia Jans-Ignacik i Kristina Mladenovic (Francja) przegrały 2:6, 3:6 z Niemkami Kristin Barrois i Anną-Leną Groenefeld, tymi samymi, które wcześniej pokonały Radwańską i Słowaczkę Danielę Hantuchovą.