Agnieszka Radwańska - finał Wimbledonu

Agnieszka Radwańska pokonała Andżelikę Kerber 6:3, 6:4 i w sobotnim finale zagra z Sereną Williams o pozycję liderki rankingu WTA

Publikacja: 05.07.2012 21:24

Agnieszka Radwańska - finał Wimbledonu

Foto: ROL

Krzysztof Rawa z Londynu

Nie ma silnych na takie wzruszenia. To była magia czasu i miejsca. Gra na najbardziej rozpoznawalnym korcie świata, w najbardziej prestiżowym turnieju świata. Stawka: finał. Wimbledońska publiczność potrafiła dodać do meczu Radwańskiej z Kerber elektryzujący zachwyt, tenisistki, zwłaszcza Polka, postarały się, by nikt nie narzekał na jakość spektaklu.

Obejrzyj więcej zdjęć

Ludzie poderwali się z miejsc dwa razy. Najpierw po jednej z najbardziej niezwykłych wymian, jakie widziano na korcie centralnym w tym turnieju. To był gem dający Agnieszce prowadzenie 4:2 w drugim secie. Polka serwowała, starała się od razu kierować wymianą, ale Niemka jeszcze wierzyła, że może zmienić losy półfinału.

Chłodna głowa

Andżelika zaatakowała pierwsza, zmusiła Agnieszkę do obrony, z polskiej strony poleciał lob, piłka trafiła w linię, odpowiedź lobem okazała się równie znakomita, jeszcze jeden lob, zagrany tyłem do siatki, to była akcja, po której znów tenisistki przeszły do płaskich, ostro bitych piłek, niemal każdą grały w innym rytmie.

Wymianę wygrała w końcu Kerber, zebrała brawa na stojąco, była o krok od wyrównania i wtedy Radwańska raz jeszcze udowodniła, że potrafi więcej. Tak zdecydowanej, pewnej swej ręki i pomysłów na wygrywanie Agnieszki Wimbledon jeszcze nie widział. Kilkanaście minut później to dla niej widzowie wstali i klaskali, na zejście z kortu.

Rozmowy na gorąco po zwycięstwie, które przeszło właśnie do historii polskiego tenisa, zwykle są trudne, ale siłą Polki niemal zawsze jest chłodna głowa. Sprostała i temu wyzwaniu. Powiedziała do mikrofonu BBC po prostu: - Trenuję prawie od 18 lat i jako dziecko już marzyłam o wygraniu finału Wielkiego Szlema. To są najlepsze dwa tygodnie mojej kariery.

Półfinał Polki i Niemki oglądaliśmy ze stopniowo rosnącą nadzieją, ale nie od pierwszych gemów. Początek należał do Kerber. Szybko zdobyła gema przy podaniu Agnieszki, prowadziła 3:1, atakowała z pasją, którą widzieliśmy we wcześniejszych meczach, zwłaszcza w ćwierćfinale z Sabine Lisicki.

Gdy Polka wyrównała na 3:3, nacisk Andżeliki osłabł. To nie była żadna zapaść, niektóre piłki bite przez polską Niemkę tylko śmigały obok bezradnej rywalki, ale Agnieszka wreszcie się uspokoiła i tym spokojem zaczęła peszyć Andżelikę.

Dociekliwi Amerykanie

Kerber długo ukrywała frustrację, ale można ją było zauważyć, zwłaszcza gdy serwowała. Rakieta nie słuchała głowy, piłki wpadały w aut, po wielu próbach Andżelika postanowiła zwyczajnie wstrzymywać rękę, by nie oddawać punktów za darmo. Gdy przegrywała 3:5 w decydującym secie, już godziła się z porażką, stanęła po kolejnym nieudanym odbiciu, dała rywalce zbić piłkę w odkryty kort.

Liczyliśmy jednak z niepokojem te kilka piłek brakujących do zwycięstwa. Kobiecy tenis zna przypadki niemal niemożliwych zwrotów akcji. Sukces przyszedł jednak dość szybko, tablica pokazywała wynik: od 0-15 do czterech kolejnych punktów dla Polki.

Jak piękny wydawał się ukłon Agnieszki, uśmiech do całego kortu centralnego i oklaski ponad 13 tysięcy widzów. Mamy drugą po Jadwidze Jędrzejowskiej finalistkę Wimbledonu i finalistkę Wielkiego Szlema. Pani Jadwiga zagrała przed wojną w trzech finałach, jeszcze w Roland Garros i US Open.

Amerykańscy dziennikarze są dociekliwi, więc nie patrząc na daty urodzin, jeden później pytał, czy Agnieszka widziała kiedyś dawną polską mistrzynię na korcie i brała wzór. Tłumaczyliśmy cierpliwie, że różnica pokoleń była za duża, że to było ponad 70 lat temu.

Silne przeziębienie

Podczas konferencji prasowej zobaczyliśmy, że Agnieszka Radwańska musiała walczyć w półfinale także z silnym przeziębieniem. Zdążyła odpowiedzieć na kilka pytań, ale nagle gardło odmówiło posłuszeństwa, łyk wody nie pomógł i konferencja została przerwana. Trochę to martwi przed finałem, choć teraz przestać marzyć o Venus Rosewater Dish, nagrodzie za tytuł w turnieju kobiecym, nie sposób.

Finał w sobotę, najprawdopodobniej o 15 czasu polskiego. Na korcie centralnym. Rywalka znakomita - czterokrotna mistrzyni Serena Williams. Amerykanka zapomniała już o bolesnej porażce w Paryżu. Przebiła się do swego londyńskiego finału numer 7 niemal dosłownie: w meczu z Wiktorią Azarenką wystrzeliła 24 asy, poprawiła własny rekord Wimbledonu i zwyciężyła 6:3, 7:6 (8-6). Zawsze była krok przed Białorusinką, zawsze trochę mocniej i trochę bardziej agresywnie atakowała, bez oglądania się na pomysły rywalki. Była znów sobą.

Publiczność była za Sereną. Może to uznanie brytyjskich widzów dla 30-letniej tenisistki za dawne zasługi, może zachęta do kontynuacji kariery (pytania o jej koniec padały również w Londynie), może także odrobina przekory: jęków tenisistki z Białorusi nikt nie jest w stanie polubić.

Pewny nr 2

Miło było patrzeć, jak amerykańska sława skacze po korcie z radości tak samo, jak robiła to dziesięć lat temu. Miło było słuchać, jak po tym pełnym dawnej młodzieńczej ekspresji pokazie powiedziała też kilka słów o meczu Polki. - Radwańska grała niezwykły tenis, odbijała niemal wszystkie piłki - mówiła. Wynik drugiego półfinału oznacza, że Serena Williams awansuje na 4. miejsce rankingu WTA, niezależnie od tego, kto wygra ostatni mecz turnieju. Spełnił się również kolejny z warunków koniecznych, by Agnieszka Radwańska mogła w sobotę po południu zostać nr. 1 na świecie (na razie ma już pewny nr 2). Został ostatni - wygrana w finale.

Grały ze sobą dwa razy, oba mecze wygrała Serena, w tym raz w Wimbledonie.

Komentarz Mirosława Żukowskiego

KOBIETY 1/2 finału:

A. Radwańska (Polska, 3) - A. Kerber (Niemcy, 8) 6:3, 6:4; S. Williams (USA, 6) - W. Azarenka (Białoruś, 2) 6:3, 7:6 (8-6).

Krzysztof Rawa z Londynu

Nie ma silnych na takie wzruszenia. To była magia czasu i miejsca. Gra na najbardziej rozpoznawalnym korcie świata, w najbardziej prestiżowym turnieju świata. Stawka: finał. Wimbledońska publiczność potrafiła dodać do meczu Radwańskiej z Kerber elektryzujący zachwyt, tenisistki, zwłaszcza Polka, postarały się, by nikt nie narzekał na jakość spektaklu.

Pozostało 94% artykułu
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił