Znów w centrum wydarzeń pojawił się ojciec finalistki Richard Williams, który pytany czy nie, chętnie opowiada o przewagach córki. Już podzielił skórę na niedźwiedziu. Jego fraza: - Ten finał jest rozstrzygnięty [pauza] w piątek brzmiała często w okolicach biura prasowego. Naszą małą zemstą były słowa Wojciecha Fibaka, który prawie poważnie zapewniał pana Richarda, że jest teraz bohaterem czołówek wszystkich gazet w Polsce.
Z polskiego punktu widzenia najważniejsze w finale będzie przetrwanie pierwszej piłki w każdej rozgrywce, czyli zagranie dobrego returnu po serwisie Sereny i wytrzymanie jej returnu po naszym podaniu. Wszystko, co będzie działo się potem, powinno zbliżać Agnieszkę do wygrania wymiany. Przewaga Sereny Williams przy pierwszym zagraniu jest ewidentna, zatem trzeba być czujnym, dobrze wybierać kierunki zagrań. I tyle. Na słabość kondycji Amerykanki bym nie liczył. Myślę, że ta dziewczyna mogłaby grać tutaj jeszcze debla, miksta, w piłkę wieczorami i dałaby radę do końca mówił Tomasz Wiktorowski.
Młodsza córka pana Richarda od dwóch lat nie wygrała turnieju Wielkiego Szlema. Zwycięstwo oznacza jej tytuł nr 14 (tyle ma Sampras). Ten jej głód wielkiego sukcesu też traktuje się poważnie. O swych serwisach mówi, że są dalekie od jej oczekiwań: Powinnam była trafiać częściej, procentowo rzecz ujmując, jeszcze dużo mogę poprawić.
O Agnieszce, inaczej niż ojciec, mówiła ciepło: - Jest naprawdę dobra we wszystkim, co robi na korcie. Ma niewiarygodnie sprawne ręce. Dogania każdą piłkę, a to wielka umiejętność. No i jest wyżej ode mnie w rankingu. Finał będzie bardzo dobry.
Ze wszystkim możemy się zgodzić.
Brytyjczycy zaklinają
W piątek w półfinałach grali mężczyźni. Pierwsi walczyli Roger Federer i Novak Djoković, czterosetowe zwycięstwo Szwajcara, pełne dawnego błysku, nikogo nie zdziwiło. Wimbledon kibicuje swoim wielkim mistrzom, a Federer na korcie centralnym, pod dachem i w jaskrawych światłach lamp (w Londynie znów lało od rana), to człowiek na właściwym miejscu.