Agnieszka Radwańska przed meczem z Sarą Errani w Roland Garros

Agnieszka Radwańska mówi po awansie do ćwierćfinału Roland Garros

Publikacja: 03.06.2013 21:41

Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska

Foto: AFP

Pani następna rywalka to Sara Errani. Mogło być gorzej...

Agnieszka Radwańska: Sara gra bardzo dobrze na kortach ziemnych, w ubiegłym roku była w Paryżu w finale. Jedno jest pewne: będę musiała w tym meczu dużo biegać, by wygrać. Nasz ostatni pojedynek podczas ubiegłorocznego turnieju Masters w Stambule trwał trzy i pół godziny, byłam lepsza tylko o kilka piłek. To nie jest tak, że wygrywam z nią łatwo, choć bilans jest dla mnie bardzo pozytywny (6:1 - przyp. red.). W Stambule nazajutrz nie mogłam chodzić, a musiałam grać w półfinale z Sereną Williams. Ale to jest ćwierćfinał Wielkiego Szlema i niezależnie od tego, kto jest po drugiej stronie siatki, zawsze będzie to dobra tenisistka.

To pani pierwszy ćwierćfinał w Paryżu. Czy to oznacza, że korty ziemne nie są już dla pani straszne?

Nigdy nie grałam rewelacyjnie na tej nawierzchni, szczególnie wiosną tego roku. Dlatego jestem szczęśliwa, że w końcu się udało. Nawet kiedy nie ma się tak wielkich nadziei, jak np. przed Wimbledonem, nie jest miło przegrać w jednej z pierwszych rund. Mecz z Ivanović był zdecydowanie najlepszy z tych, które tu rozegrałam i to cieszy szczególnie - gram coraz lepiej. Dwa pierwsze gemy trwały w sumie chyba 20 minut, w drugim Ana prowadziła 40:0 i przegrała, takie rzeczy się pamięta. Wynik nie oddaje w pełni tego, co działo się na korcie. Gdybym zagrała tak, jak w poprzedniej rundzie, to wynik byłby pewnie podobny, tylko na korzyść Any.

Ze zdrowiem już wszystko w porządku?

Nie narzekam.

Już drugi raz w tym roku zagrała pani tak, że pokazywały to chyba wszystkie telewizje...

Nie wierzyłam, że ta akcja może przynieść mi punkt. Po prostu zagrałam piłkę w jedyny możliwy sposób, odbijając ją między nogami. Byłam blisko siatki, a jej lob był bardzo dobry. Nie miałam nic do stracenia, a Ana chyba nie spodziewała się, że mi się uda i zagrała w aut.

—wysłuchał: m.ż.

Pani następna rywalka to Sara Errani. Mogło być gorzej...

Agnieszka Radwańska: Sara gra bardzo dobrze na kortach ziemnych, w ubiegłym roku była w Paryżu w finale. Jedno jest pewne: będę musiała w tym meczu dużo biegać, by wygrać. Nasz ostatni pojedynek podczas ubiegłorocznego turnieju Masters w Stambule trwał trzy i pół godziny, byłam lepsza tylko o kilka piłek. To nie jest tak, że wygrywam z nią łatwo, choć bilans jest dla mnie bardzo pozytywny (6:1 - przyp. red.). W Stambule nazajutrz nie mogłam chodzić, a musiałam grać w półfinale z Sereną Williams. Ale to jest ćwierćfinał Wielkiego Szlema i niezależnie od tego, kto jest po drugiej stronie siatki, zawsze będzie to dobra tenisistka.

Tenis
BJK Cup Finals. Włoska recepta na sukcesy
Tenis
Ostatnie łzy Rafaela Nadala
Tenis
Czego dowiedziała się o sobie Iga Świątek podczas Billie Jean King Cup?
Tenis
Zapomniał jak się przegrywa. Jannik Sinner i długo, długo nic
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Tenis
ATP Finals. Jak Jannik Sinner przeszedł do historii