Mirosław Żukowski z Paryża
Szarapowa broni tytułu, Azarenka do półfinału awansowała w Paryżu pierwszy raz. „Maria uderza w każdej wymianie coraz mocniej i mocniej, dlatego kluczem do sukcesu jest wybicie jej z rytmu takiej gry. Znamy się dobrze i mogę zapewnić, że to będzie bezlitosna walka" - mówiła przed meczem Białorusinka.
O tym, że miała rację świadczył przede wszystkim początek drugiego seta, gdy napadła na rywalkę, jakby chciała od razu zemścić się za wszystkie krzywdy z początku spotkania. Szarapowa pod tymi ciosami padła, ale na krótko. W secie trzecim objęła prowadzenie 5:2 i serwowała po zwycięstwo. Nie wykorzystała czterech meczboli, w decydujących momentach była sparaliżowana strachem i wydawało się, że Białorusinka ma szansę, by odwrócić bieg wydarzeń. Azarenka wygrała kolejnego gema i przy stanie 5:4 miał zacząć się drugi odcinek serialu z przerażoną Marią w roli głównej. Okazało się jednak, że Szarapowa ma w głowie inny scenariusz - objęła prowadzenie 40:0 i zakończyła pojedynek asem serwisowym.
Wszyscy zauważyli jedno: Rosjanka na korcie ziemnym porusza się jeszcze lepiej niż w ubiegłym roku. Czy to oznacza, że może znowu wygrać w Paryżu? Bez wątpienia wyżej oceniane są szanse Sereny Williams, która nie okazała litości Sarze Errani. Gry praktycznie nie było, Włoszka za każdym razem, gdy podawała drugą piłkę serwisową (a pierwszą trafiała rzadko) powinna wznosić modły do Świętej Katarzyny, patronki jej rodzinnej Bolonii, bo return był miażdżący. Na plus Serenie trzeba zapisać to, że w takim meczu do końca nie straciła koncentracji, nie zaczęła zabawy, tylko dojechała do mety tak szybko jak było można. Podczas pomeczowej konferencji prasowej Errani nie pisała do swego meczu żadnej erraty, nie mówiła o błędach, tylko po prostu powiedziała: „Wielka rywalka, wielki turniej, wspaniała pogoda". Włoski pisarz i dziennikarz Gianni Clerici, kiedyś dobry tenisista, po meczu mówił „Rz" z uśmiechem: „Wiem co ona czuje, grałem kiedyś z Jaroslavem Drobnym i wygrałem jednego gema". Oczywiście taki wynik w półfinale Wielkiego Szlema jest ambarasujący, ale warto przypomnieć, że w tym turnieju był już kobiecy finał zakończony wynikiem 6:0, 6:0 (w roku 1988 tak właśnie Steffi Graf wygrała z Nataszą Zwieriewą).
Serena Williams i Maria Szarapowa grały już 15 razy, ostatnie 12 meczów wygrała Amerykanka, która przyjechała do Paryża po zwycięstwach w czterech turniejach, w trzech na kortach ziemnych. Czy trzeba pisać kto jest faworytką? Szarapowa też to wie. „Byłabym nieszczera mówiąc, że o tym wszystkim nie pamiętam, ale postaram się zmienić tę statystykę" - powiedziała Rosjanka.