Przejście z trawników Wimbledonu na czerwone korty Rothenbaum Tennis Center nie było łatwe dla polskiego tenisisty. Jerzy Janowicz męczył się z Holendrem kilka tygodni temu w wietrznym Paryżu i nie było łatwiej na korcie centralnym ośrodka w Hamburgu.
W grze Janowicza widać było odrobinę rdzy. Siatka za często była wrogiem, długie wymiany prowokowały błędy. Pierwszy set Polak wygrał, bo mógł liczyć jednak na serwis (kilka asów, sporo podań otwierało drogę do łatwych punktów), w drugim, gdy podanie trochę zawodziło, Haase mógł śmielej atakować i po jednym z gorszych gemów Jerzego wyrównał. Taktyka Holendra była prosta: grać wiele piłek na bekhend, dużo biegać i próbować rotacjami piłki oszukiwać Polaka. Typowa ziemna robota, która 26-letniego Robina doprowadziła do pięciu półfinałów turniejów ATP (ostatnio w Zagrzebiu). W decydującym secie Janowicz przełamał podanie Holendra przy stanie 2:1, poprawił szybko na 4:1, ożywienia Polaka jednak nie wystarczyło, żeby przypilnować serwisu i doprowadzić do szybkiego zwycięstwa. Holender odrobił straty, od stanu 4:4 znów trzeba było się denerwować.
Trener Kim Tiilikainen skrył niepokój za ciemnymi okularami, ale pewnie i on wiedział, że ciężko myśleć o sukcesie, gdy liczba asów równa się liczbie podwójnych błędów serwisowych. W następnym gemie był jednak meczbol dla Polaka, piłka Janowicza trafiła w taśmę, potem dwie równowagi, znów remis, męka na mączce. Skończyła się w tie-breaku, gdy ładny return dał Jerzemu zwycięstwo. Zegar pokazał czas gry: 2 godziny i kwadrans.
Druga runda w pocie czoła zaliczona (pierwsza była wolna) – kolejny rywal Polaka to Fernando Verdasco (nr 14). Każdy wie, że świetny Hiszpan, w końcu jako jedyny wygrał z Andym Murrayem dwa sety w tegorocznym Wimbledonie. Janowicz zagra o awans do ćwierćfinału singla, w deblu grają dalej tylko Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg, choć Polaków w grze podwójnej było aż pięciu. Tyle dobrego, że Łukasz Kubot pojawi się na kortach SKT w Sopocie jako gość specjalny turnieju Super Masters LOTTO Junior Tennis Cup, w którym ósemka młodych ludzi walczy o stypendia sportowe, czyli lepszą tenisową przyszłość.
W środę w Hamburgu pojawili się także dwaj najwyżej rozstawieni tenisiści turnieju: Roger Federer i Tommy Haas. Zobaczyć znów Szwajcara w akcji – sprawa ciekawa, zwłaszcza po jego porażce z Siergiejem Stachowskim w drugiej rundzie Wimbledonu. Federer grał z obchodzącym 26 urodziny Danielem Brandsem, zaczął od przegrania seta, ale obudził w sobie płomień i nie zrobił Niemcowi niespodziewanego prezentu. W trzeciej rundzie Szwajcar zagra z Janem Hajkiem, nr 140 rankingu, bywalcem polskich challengerów, który w Hamburgu wygrał już z Łukaszem Kubotem i Ernestsem Gulbisem oraz jeszcze dwa mecze w kwalifikacjach. Jeśli się nie zmęczył tym wygrywaniem, to może zaskoczy i Federera.