Jak pan ocenia porażki w US Open, Wimbledon dał nam złudne poczucie siły?
Krzysztof Suski:
To jest sport i nie można oczekiwać samych zwycięstw. Rok temu Janowicz był poza pierwszą setką, jeszcze nie jest do końca ukształtowanym tenisistą, nie będzie szedł w górę rankingów ciągle z tą samą dynamiką. Boryka się z przeciążeniami, lekarze pracują nad tym problemem, nawet dołączyli akupunkturę. Kiedy Łukasz Kubot i Michał Przysiężny w innych turniejach wielkoszlemowych przegrywali w pierwszych rundach, nikt z tego nie robił afery. Teraz emocje i oczekiwania są bardziej rozbudzone, ale powiem tak: lepiej by było, gdyby Polacy przeszli pierwszą rundę w Nowym Jorku, z drugiej strony, mają teraz więcej czasu, by dobrze przygotować się do Pucharu Davisa i wygrać z Australią.