Fani Nadala odetchnęli z ulgą, ale tylko na chwilę. Po półfinałowym zwycięstwie nad Tomasem Berdychem (7:6, 6:1) wydawało się, że król ceglanej mączki kończy ze smutkami, wątpliwościami, opowieściami o bólu i zaczyna grać tak, że dziesiąte zwycięstwo w Paryżu staje się realne. Ale finałowy mecz pokazał, że dawny Nadal jeszcze na dobre nie wrócił. Hiszpan był momentami zupełnie bezradny, popełniał wiele zaskakujących błędów, co w starciu z rywalem, który rozegrał życiowy mecz na korcie ziemnym, skończyło się nie porażką, lecz klęską. Tak stłamszonego Nadala nie widzieliśmy od lat. Co to oznacza na dwa tygodnie przed turniejem Roland Garros? Tego nie wie nikt, nawet jego wujek i trener Toni Nadal, może dlatego po finale tak bardzo chwalił Szkota.