Ivanović w wywiadach przed półfinałem twierdziła, że dojrzała i jest już inną kobietą niż ta, która wygrywała turniej Roland Garros w roku 2008. Na korcie tego jednak nie było widać. Wprost przeciwnie - w pierwszym secie Serbka wypuściła z rąk prowadzenie 5:2, a w drugim, gdy rywalka podała jej pomocną dłoń i serwując przy stanie 5:4 popełniła trzy podwójne błędy, Ivanović nie potrafiła tego wykorzystać. Wyrównała wprawdzie na 5:5, ale po chwili oddała swój serwis i przegrała mecz.
Dla Safarowej będzie to pierwszy wielkoszlemowy finał (w ubiegłym roku była w półfinale Wimbledonu), bez wątpienia obok Szwajcarki Timei Bacsinszky jest rewelacją turnieju, pokonała po drodze do finału obrończynię tytułu Marię Szarapową. To życiowy turniej Safarovej - w piątek gra jeszcze w półfinale debla.
Ale to oczywiście nie ten debel będzie główną atrakcja dnia, tylko męskie półfinały. Dla gospodarzy ważny jest przede wszystkim mecz Jo-Wilfrieda Tsongi ze Stanem Wawrinką, ale dla reszty świata atrakcyjniejsze jest starcie dwóch graczy niepokonanych w tym roku na kortach ziemnych - Novaka Djokovicia i Andy Murray'a.
Serb musi pokazać, że oprócz znakomitej formy, ma też chłodną głowę, że po zmieceniu z kortu Rafaela Nadala i przeczytaniu zachwytów nad sobą w gazetach od Tokio do Buenos Aires, potrafi zagrać jeszcze dwa wielkie mecze. Zwycięstwo nad Nadalem w Paryżu to przepustka do historii, ale los, a raczej słaba wiosna Hiszpana i w konsekwencji niskie rozstawienie (nr 6) sprawiły, że był to zaledwie ćwierćfinał i trzeba zejść na ziemię. Klan Serba już podobno świętował, ale Novaka przy tym nie było, a to oznacza tylko jedno: zdaje sobie sprawę, że pierwsze zwycięstwo w Paryżu jest wprawdzie blisko, ale na tacy go nie dostanie. Murray na korcie ziemnym to bardzo poważny rywal i nie można zgrzeszyć pychą.
Mirosław Żukowski z Paryża