Amerykańskie tournée najlepszej polskiej tenisistki zaczęło się od lekkiej kontuzji pleców, która kazała prosić organizatorów turnieju w Stanford o przełożenie pierwszego meczu Polki (czyli spotkania drugiej rundy) aż na czwartek.
Zgoda była, Agnieszka wyszła na kalifornijski kort najpóźniej jak można, ale w pierwszym secie meczu z Japonką (104. WTA) widać było, że potrzebuje sporo rozruchu, by wrócić do rytmu gry turniejowej.
Trener Tomasz Wiktorowski zareagował odpowiednio, wszedł na kort po pierwszym secie, w paru słowach uspokoił tenisistkę i sprawy dość szybko wróciły na właściwe tory. Mecz błyskawicznie zmienił się w profesorską lekcję tenisa na kortach twardych, różnica umiejętności stała się bardzo widoczna.
— Dla mnie to pierwszy występ tego lata w USA, to był rzeczywiście wolny początek i trochę się nim zdenerwowałam. Najpierw po prostu walczyłam ze sobą, by przebić piłkę na drugą stronę. Dopiero później byłam w stanie kontrolować wydarzenia na korcie. W następny meczu powinno być już lepiej. Nowy strój na turnieje w Ameryce? Tak, mój sponsor mówił, że będzie zupełnie inny, niż wcześniej, i chyba rzeczywiście taki jest – mówiła Agnieszka po meczu, już z uśmiechem.
W ćwierćfinale czasu na rozruch nie będzie, rywalką Radwańskiej jest Andżelika Kerber (14. WTA), znają się świetnie, zagrają dziesiąty raz w cyklu WTA Tour (jest 5-4 dla Polki). Ten mecz już w piątek wieczorem, transmisja w TVP Sport.