W Stanford była rozgrzewka, w Toronto już pewne nadzieje na sukcesy. Półfinał turnieju rangi Premier (prawie 2,7 mln dolarów w puli nagród, 900 punktów rankingowych za zwycięstwo) wydawał się naprawdę bliski, gdy Polka tak efektownie prowadziła z Rumunką.
Mecz był nietypowy. Rzadko się zdarza, żeby Agnieszka od razu zdominowała tak doskonałą rywalkę – pierwszy set przeleciał jak wicher i to nie z powodu katastrofalnej gry Halep, ale z racji zimnej skuteczności Polki. Czarno-złocista nowa sukienka tylko śmigała po niebieskim korcie (Agnieszka mówiła, że ją lubi, bo nie musi się przebierać na dyskotekę...), punkty leciały ciurkiem na polską stronę.