W hali w Singapurze wypełnił się jedyny scenariusz na sukces Agnieszki: najpierw jej zwycięstwo 7:6 (7-5), 6:1 nad Simoną Halep, potem wygrana Marii Szarapowej z Flavią Pennettą 7:5, 6:1.
Będzie się wspominać to, co zrobiła Radwańska w meczu z Halep. Wystartowała wprawdzie wolno, przegrywała 0:2 i 1:3, lecz już w połowie seta wyrównała i mały niepokój minął. Prowadząc 5:4, Polka miała dwie piłki setowe, których nie wykorzystała. Chwilę później jej rywalka trzy razy mogła zdobyć gema serwisowego Agnieszki i nie dała rady. To były już te chwile, gdy Radwańska zaczęła się wznosić na szczyty możliwości.