Wygrała w finale z Brytyjką Johanną Kontą 6:4, 6:2. Sukces był okazały, nagroda wysoka (1,1 mln dol.), wszystkie mecze Polki zakończyły się po dwóch setach, w dodatku organizatorzy, czując, co się święci, już w czwartek wręczyli Agnieszce oryginalną nagrodę dla „najbardziej energetycznej tenisistki turnieju".
Ostatnie spotkanie niewiele różniło się od poprzednich – Radwańska grała równo, dobrze, ze sporą pewnością siebie. Dość szybko zyskała przewagę gema serwisowego. W pierwszym secie trener Konty Estaban Carril już przy stanie 3:2 dla Polki biegł z poradami na kort.
Radził atakować przy siatce, wskazywał na słabości drugiego serwisu Agnieszki, ale takie pomysły ma niemal każdy, kto mierzy się z polską mistrzynią. Krótki zryw Brytyjki od stanu 2:5 do 4:5 raczej nie niepokoił, Radwańska z pokerową miną przyjęła te trudności, tak samo jak w decydującym gemie dwa wykładane smecze Johanny, może dlatego, że zakończyły się strzałami w siatkę.
Drugi set zaczął się jeszcze lepiej, choć nawet przy stanie 1:5 ambitna rywalka Polki jeszcze próbowała ryzykować, kilka piłek z pewną pomocą desperacji wygrała, ale skoro Agnieszka przedostatni punkt meczu zdobyła za pomocą firmowej kombinacji skrót-lob i ostatni po asie serwisowym, to nawet ładne akcje Brytyjki musiały pójść w niepamięć.
Było to 20. zwycięstwo Radwańskiej w cyklu WTA Tour (w 27 spotkaniach o tytuł), jak chętnie podkreślano – dziewiąte w Azji. Tylko Polka odniosła drugi sukces w Pekinie w czasach, gdy turniej awansował do prestiżowego poziomu Premier 5 (czyli od 2009 roku). Teraz mistrzyni może wybierać, czy w tej słodkiej dwudziestce lepiej smakował pekiński sukces w 2011 roku, czy może w Miami w 2012 roku albo obecny – po ubiegłorocznym zwycięstwie w turnieju mistrzyń i finale Wimbledonu 2012 to są największe tenisowe osiągnięcia Agnieszki.