Coroczny finał rozgrywek ATP Tour od zawsze był świętem męskiego tenisa, choć na rozgłos i prestiż musiał chwilę zapracować. Historia przypomina, że przeszedł kilka znaczących ewolucji, by stać się imprezą tak głośną jak dziś.
Początek dała impreza, jaka odbyła się w grudniu 1970 roku w tokijskiej hali (znanej z igrzysk w 1964 r.) Metropolitan Gymnasium. Pomysł miał Jack Kramer – najbardziej wpływowa postać tenisa zawodowego tamtych lat, człowiek, który chciał dać każdemu tenisiście możliwość zarabiania na przyzwoite życie, choć czasy dla sportu były trudne, pełne wstrząsów politycznych i gospodarczych.
Kramer wymyślił turniej już pod koniec września 1969 roku, ale dopiero 10 miesięcy później znalazł sponsora – Pepsi-Colę i mógł powstać komitet organizacyjny z Derekiem Hardwickiem w składzie, przewodniczącym komitetu kalendarzowego Międzynarodowej Federacji Tenisowej (wówczas jeszcze ILTF – z tenisem „na trawie” w nazwie).
Pomysłodawca załatwił wszystko – znanego japońskiego promotora Yoshio Aoyamę, przekaz telewizyjny opłacony przez BBC i zrealizowany przez Fuji Television oraz pulę nagród w wysokości 40 tys. dolarów, która w pełni zadowoliła sławy tamtych lat. W oficjalnym finale rozgrywek ówczesnego cyklu Grand Prix, pod adekwatną nazwą: Pepsi-Cola Masters Grand Prix zagrała szóstka mistrzów i trzy deble.
Czasy były takie, że profesjonalni tenisiści jeszcze nie zarabiali milionów, choć grali bardzo dużo. Lider rankingu Pepsi-Cola ILTF Grand Prix (odpowiednik obecnego Emirates ATP Race to London) Cliff Richey był tak wyczerpany 40 tygodniami startów, iż po przylocie do Tokio spał 17 godzin, po czym poszedł do lekarza i dowiedział się, że ma żółtaczkę. Wrócił do domu w Dallas. John Newcombe nie chciał wziąć nagłego zastępstwa, więc w szóstce mistrzów znalazł się Jan Kodeš. Poza nim zagrali w singlu Arthur Ashe, Żeljko Franulović, Rod Laver, Ken Rosewall i Stan Smith. Prawdę mówiąc, nie mieli wielkiego pojęcia, że gdy siedzieli w hotelu Okura i słuchali Kramera oraz szefa Pepsi-Coli Russa Mooneya, właśnie tworzą nową historię tenisa.