Kamila Walijewa miała pozytywny wynik testu, ale wystąpiła w olimpijskim konkursie solistek. To wizerunkowa porażka światowego systemu antydopingowego?
To pytanie filozoficzne, bazujmy na faktach. Miała pozytywny wynik testu, ale Panel Dyscyplinarny Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA) zniósł jej tymczasowe zawieszenie. Nie wiem, na jakiej podstawie. Nie zgadzamy się z tą decyzją i właśnie dlatego złożyliśmy apelację. Walijewa ostatecznie została jednak dopuszczona do startu przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS). To ich odpowiedzialność.
Właśnie – decyzję podjął panel RUSADA, a nie CAS, więc pierwotnie to chyba na nich spoczywa odpowiedzialność...
Naturalnie, ale ostatecznie to CAS odrzucił apelację i dopuścił Walijewą do startu. Jesteśmy rozczarowani. To kontrowersyjna decyzja, w naszej opinii sędziowie nie bazowali na Światowym Kodeksie Antydopingowym. Nasze przepisy różnicują sankcje, jakie można nałożyć na „osoby chronione" – taką jest 15-letnia łyżwiarka – ale nie ma żadnych specjalnych regulacji dotyczących tymczasowego zawieszenia dla małoletnich.
Informacja o pozytywnym wyniku testu dotarła do zawodniczki bardzo późno, nie miała czasu na reakcję – choćby sprawdzenie próbki B. Czy z prawnego punktu widzenia nie jest to wystarczający argument, który uzasadnia cofnięcie tymczasowego zawieszenia?