Już pan wie, że Kamil Stoch po rozmowie z trenerem Michalem Doleżalem jednak będzie startować w trzecim konkursie?
Wiem. Jak dojadę do Innsbrucku, to się dowiem, co o tym zadecydowało, ale nie kryję, że byłem za tym, by Kamil przerwał starty i trenował w spokoju, bo widzimy, jak się męczy. No cóż, zawsze można wycofać się później. W kraju są gotowe skocznie, może to byłby dobry pomysł, chociaż więcej spokoju nasz skoczek miałby chyba za granicą. Pytanie, gdzie są te skocznie zagraniczne, bo w Europie wiosna, jadę właśnie koło Salzburga, jest plus 9 stopni.
Napięcie przedolimpijskie rośnie, czasu na poprawę jest mało, może jednak przekona pan sztab szkoleniowy do bardziej radykalnych metod naprawy obecnego stanu rzeczy?
Radykalnym posunięciem jest dla mnie to, że Kamil nadal startuje. Jeśli chodzi o normalnie działania – dla mnie jest to spokojny trening, dopracowanie elementów skoków wymagających poprawy przynajmniej do tej fazy, w jakiej Kamil był w Klingenthal i wcześniej. W końcu bardzo niewiele brakowało, by wygrał jeden konkurs na Vogtland Arena. Potem przyszła jeszcze choroba i przez kolejne dwa tygodnie forma zniknęła. Dlatego wciąż myślę, że spokojny trening by się przydał. Mam nadzieję, że trener Doleżal się nie myli, że pozostawienie Kamila w turnieju da jakieś owoce i będziemy widzieli postęp, choćby kroczek do przodu. Ale łatwiej byłoby w tym celu wycofać skoczka i z nim potrenować.
Czytaj więcej
Kryzys Polaków trwa, lecz na razie wszystko zostaje po staremu. Kadra Michala Doleżala wystartuje w trzecim konkursie w Innsbrucku.