Niedawno na pograniczu serwisów plotkarskich i sportowych pojawiły się dwie informację dotyczące igrzysk zaczynających się w piątek. Pierwsza o tym, że Vanessa Mae przegrała wyścig z kontuzją i nie będzie ryzykować kariery muzycznej na rzecz sportowej, więc ostatecznie przestaje ubiegać się o kwalifikację olimpijską. Skrzypaczka, która dekadę temu wprowadziła muzykę klasyczną pod strzechy, wykonując ją w popowych aranżacjach, w Pjongczangu nie pojedzie w barwach Tajlandii w narciarstwie alpejskim.
Mae, która na świat przyszła w Singapurze, posługuje się brytyjskim paszportem, mieszka w szwajcarskim kurorcie narciarskim Zermatt, a której płyta nosiła tytuł „China girl" („china" po angielsku, to nie tylko „Chinka", ale także „porcelana"), może reprezentować Tajlandię, gdyż stamtąd pochodzi jej ojciec. Nie powtórzy więc wyniku z poprzednich igrzysk, gdy w Soczi była ostatnia, spośród 67. zawodniczek, które ukończyły slalom gigant.
Druga z informacji dotyczyła innego sportowca, który już zyskał sławę. Pita Taufatofua zrobił furorę, głównie wśród kobiet, gdy podczas ceremonii otwarcia letnich igrzysk w Rio był chorążym liczącej zaledwie siedem osób reprezentacji Tonga. Taufatofua, który rywalizował bez powodzenia w taekwondo (odpadł w pierwszej walce z Irańczykiem), niósł flagę przepasany tylko tradycyjną matą na biodrach. Nagi umięśniony tors miał tak obficie nasmarowany olejkiem, że się błyszczał i przyciągał uwagę nie tylko wszystkich na stadionie, ale i przed telewizorami. Oczywiście natychmiast stał się przebojem internetu.
Taufatofua wywalczył minimum olimpijskie i w lutym zobaczymy go w Pjongczangu – mieszkający na co dzień w Australii sportowiec amator będzie reprezentował Tonga w biegach narciarskich. Większość treningów odbywał na nartorolkach, a kropkę nad „i" postawił ostatniego dnia – 20 stycznia – gdy w siódmym (z siedmiu) biegu w Islandii osiągnął upragnione minimum. Wcześniej utknął na lotnisku w Stambule i nie dotarł do Chorwacji, gdzie miał walczyć o olimpijską przepustkę. Pieniądze uzbierał dzięki sponsorom i crowdfundingowi.
W Pjongczangu będzie więcej egzotycznych sportowców, z krajów, gdzie nigdy nie spadł nawet centymetr śniegu. 30 lat temu w Calgary cały świat ściskał kciuki za jamajskich bobsleistów. Po raz pierwszy w historii sportowcy z Karaibów uczestniczyli wtedy w zimowych igrzyskach. Natychmiast zyskali sympatię nie tylko kibiców, ale i pozostałych załóg, z którymi mieli rywalizować. Jamajczycy nie zostali sklasyfikowani, gdyż wypadli z toru. Mimo to powstał inspirowany ich startem hollywoodzki film, który w Polsce wyświetlany był pod tytułem „Reggae na lodzie".