Wydaje się niekiedy, że w sporcie mierzy się już niemal wszystko. Skoki narciarskie trochę się bronią, mają swoje tajemnice, niektórzy mówią wciąż o magii perfekcyjnego odbicia i dalekiego latania, są już jednak technologiczne pomysły, które jednym mogą zwiększyć szansę na sukces, innym poprawić przyjemność oglądania skoczków. Tak działają małe czerwone okrągłe pudełka, montowane za wiązaniami nart skoczka.
Tej zimy, tuż przed startem 66. Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie można było je zobaczyć po raz pierwszy na nartach niektórych uczestników. Kto był domyślny, ten poznał po firmowym kolorze, to był nowy pomysł OMEGI: 31 gramów elektroniki, nadajnik i chip.
Urządzenie we współpracy z antenami potrafi wiele, nawet dla nieobytych z technologią kibiców może dać okazję do interesujących porównań: z jaką prędkością leciał Kamil Stoch, z jaką jego rywale, pod jakim kątem się wybił z progu, na jakiej wysokości szybował, jaki miał nacisk na śnieg w chwili lądowania.
Kibic przyzwyczaja się szybko. Dziś lubi wiedzieć jaka jest prędkość na progu – nowe czujniki mogą podać cały wykres prędkości najazdu. Nic nie stoi na przeszkodzie analizować dalej: prędkość w powietrzu po 20 metrach (z porównaniem z prędkością w chwili wybicia), prędkość lądowania, dopiero potem zastąpiona długością skoku. Znana wirtualna zielona linia, pokazująca odległość konieczną do objęcia prowadzenia, też jest w programie olimpijskich pomiarów.
Może trochę magii skoków zniknie, ale wzbogacenie informacji dla widzów ma swoją wartość. OMEGA dokłada starań, by wyniki po każdej próbie były widoczne niemal natychmiast na tablicach, to działanie w tle, walka o ułamki sekund, ale dla chronometrażysty to też powód do wysiłku.