Kanadyjczyk Sidney Crosby, Amerykanin Patrick Kane, Rosjanin Aleksander Owieczkin, Szwed Erik Karlsson – to tylko kilka nazwisk (ale za to jakich!) z długiej listy nieobecnych. To najlepsi hokeiści świata.
Owieczkin, który jest gwiazdą Washington Capitals i bohaterem narodowym Rosji, a także przyjacielem prezydenta Putina, mógł się wściekać i twierdzić, że i tak pojedzie na igrzyska, ale nic z tego. Komisarz ligi NHL Gary Bettman już w kwietniu ubiegłego roku zdecydował, że liga nie zawiesi rozgrywek na czas igrzysk i nie zwolni swoich czołowych graczy. Tłumaczył, że NHL nie jest antyolimpijska, ale z MKOl porozumienia nie osiągnięto. Jak nie wiadomo o co chodzi, to na ogół wiadomo bardzo dobrze.
Organizacje nie umiały się porozumieć co do tego, kto ureguluje rachunek za przelot i zakwaterowanie. Właściciele klubów tradycyjnie bali się też kontuzji. John Tavares z New York Islanders został kontuzjowany w Soczi i potem nie grał do końca sezonu. Takie rzeczy się pamięta.
Na nic zdała się mediacja Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF). Większość głównych zainteresowanych, czyli hokeistów, wyraziła rozczarowanie tym faktem, pojawiło się nawet pełne pięknych słów oświadczenie, ale to nic nie dało. Biznes jest biznes. Wielką olimpijską przygodę przeżyją inni.
Na przykład Wojtek Wolski, chłopak urodzony w Zabrzu, kuzyn piłkarza Sebastiana Mili. Pewnie też grałby w piłkę, ale szybko przeniósł się do Kanady, a jak grać w piłkę w kraju, w którym dzieci rodzą się z łyżwami na nogach? Z Polski, jak sam mówi, właściwie nic nie pamięta: miał dwa lata, kiedy rodzice zdecydowali się na wyjazd. Został wybrany w drafcie z numerem 21 przez Colorado Avalanche i przez lata grał z powodzeniem w NHL. Kiedy był lokaut, dołączył do Ciarko Sanok i to jedyny moment, kiedy grał zawodowo w Polsce. Potem zadomowił się w rosyjskiej KHL (Kontynentalna Hokejowa Liga), obecnie występuje w Mietałłurgu Magnitogorsk.