– Mam wrażenie, że wielu ludzi byłoby zadowolonych, gdybyśmy zostali wyeliminowani. Ale nie zamierzamy sprawiać im radości – triumfował Toni Kroos po meczu ze Szwecją.
To on pół minuty przed końcem strzelił zwycięską bramkę, która pozwoliła Niemcom wyjść na powierzchnię, kiedy niektórym wydawało się, że wykorzystali już wszystkie koła ratunkowe.
Gdyby skończyło się remisem, mistrzowie świata musieliby w ostatniej kolejce trzymać kciuki za Meksykanów, by pokonali Szwecję. Dziś znów mają los w swoich rękach i do awansu wystarczy im zwycięstwo różnicą dwóch goli nad Koreą Południową, która nie zdobyła jeszcze punktów. Przy korzystnym wyniku drugiego spotkania (wygrana Szwedów) mogą nawet zająć pierwsze miejsce, co prawdopodobnie pozwoli im uniknąć Brazylii już w 1/8 finału.
Walka w klatce
Canarinhos są żądni rewanżu za upokorzenie z 2014 roku (1:7 w półfinale), ale pewnie woleliby się spotkać z Niemcami później. Tym bardziej że forma, którą zaprezentowali w dwóch pierwszych meczach, nie gwarantuje sukcesu. Remis ze Szwajcarią i wymęczone zwycięstwo nad Kostaryką po trafieniach w doliczonym czasie z pewnością nie sprawiły, że Serbom będą się w środę trząść nogi.
Wręcz przeciwnie, bo rywale pokazali, że Brazylia nie jest taka straszna, jak sugerowały wyniki sparingów. Po jednym z nich – z Austrią – Neymar mówił, że to co się działo na boisku, przypominało raczej trening przed pojedynkiem MMA niż mecz piłki nożnej.