Piątkowe spotkanie nowego prezydenta Międzynarodowej Federacji Boksu Amatorskiego (AIBA) Tajwańczyka Ching-Kuo Wu z prezesami narodowych związków poświęcone sprawom ucieczek bokserów świadczy najlepiej, że problem jest poważny.
Na razie oficjalnie podano, że uciekło tylko trzech. Dwóch z Ugandy i jeden z Armenii, ale ich nazwisk nie ujawniono. Nie kryje ich jednak menedżer afrykańskiej ekipy John Baptist Ntgete. Powiedział, że reprezentację Ugandy opuścili jej kapitan Sharif Bogere i Philip Adyak. – Bogere uciekł po rannym oficjalnym ważeniu. Miał walczyć wieczorem. Nikt się tego nie spodziewał – mówi Ntgete.
Prezydent Wu prosi o pomoc, mówi działaczom, by zrobili wszystko, co w ich mocy, i namówili pięściarzy do powrotu, ale ci wiedzą, że to nierealne. Stany Zjednoczone to duży kraj, bokserzy dostali wizy na okres mistrzostw, więc mają czas, by się oddalić na bezpieczną odległość. Jeden z członków polskiej ekipy powiedział „Rz“ o poszukiwaniach, które wyglądają zabawnie. Policjant polskiego pochodzenia chodzący po pokojach i pokazujący zdjęcia uciekinierów to chyba za mało, by taka akcja mogła być skuteczna.
Wcześniej w tym roku uciekali tylko Kubańczycy. W styczniu Yan Barthelemy, Yuriorkis Gamboa i Odlanier Solis (mistrzowie olimpijscy z Aten) opuścili ekipę swego kraju i podpisali zawodowe kontrakty w Niemczech. Pół roku później, podczas Igrzysk Panamerykańskich w Rio de Janeiro, podobną próbę, ale nieudaną, podjęli dwaj inni mistrzowie, Guillermo Rigondeaux i Erislandy Lara. Zostali zatrzymani przez policję brazylijską i deportowani na Kubę.
W odpowiedzi na te ucieczki Fidel Castro zakazał kubańskim pięściarzom wyjazdu na mistrzostwa do Chicago, bojąc się, że wszyscy wybiorą wolność. Być może jego obawy były słuszne.