Kiedy w środę wszedłem do wielkiego sklepu sportowego w wiedeńskiej Fanzonie, najpierw rzucił mi się w oczy duży napis przy stoisku z polskimi koszulkami i gadżetami dla kibiców - „wszystkie artykuły 50 procent taniej”. Owszem, taka sama informacja znalazła się obok stoiska czeskiego i greckiego (ale przy Austriakach i Szwajcarach, którzy też odpadli - już nie), co mnie to jednak obchodzi. Przeceniony Polak nie wpływa dobrze na samopoczucie.

W roku 1974 tygodnik „Piłka Nożna”, w którym miałem przyjemność zaczynać pracę, wydał kolorowy plakat z naszą kadrą na mistrzostwa świata. Na tamte czasy to było wydarzenie edytorskie. Nie dość, że pewien obrotny działacz PZPN sprzedawał te plakaty pod niemieckimi stadionami po 5 marek, chowając pieniądze do swojej kieszeni, to jeszcze po kolejnych zwycięskich meczach na plakacie dopisywaliśmy wyniki i kibice stali po te plakaty i po „Piłkę Nożną” w kolejkach. Różnica między tamtymi, a dzisiejszymi czasy polega na tym, że wtedy robiło się interesy na polskich piłkarzach po turniejach, a dzisiaj przed, bo po już nie ma możliwości.

Ale nawet przed nie bardzo nam wychodzi. Żadna z polskich firm nie reklamowała się na terenie Austrii. Oczywiście UEFA wydała przepisy dotyczące reklamy i absolutne pierwszeństwo mieli oficjalni sponsorzy, można to było jednak obejść, co widziałem na ulicach Wiednia, Salzburga i Klagenfurtu. Grecy utworzyli niedaleko stadionu w Salzburgu, przy wielkim centrum handlowym swoje miasteczko. Można tam było poznać ofertę turystyczną greckich biur podróży, wziąć tani kredyt w banku, związanym z reprezentacją i wyjść z workiem gadżetów.

Rosjanie bawili się w centrum kongresowym w Salzburgu, wynajętym dla kibiców przez rosyjską federację. Wielki gmach w pobliżu pałacu Mirabell, gdzie przychodzą turyści, w sklepie cały asortyment kibica. Na t-shirtach z przodu wielki napis „Rossija - ja ljublju tiebia”, a z tyłu słowa hymnu. Na pierwszym piętrze można było zjeść po rosyjsku, napić się rosyjskiej wódki, piwa, a ponieważ mało kto sobie żałował, tekst hymnu miał znaczenie praktyczne.

Jedyni obrotni Polacy, jakich spotkałem w Austrii to znany mi z wielu meczów producent okolicznościowych szalików z Krakowa i dwaj młodzi ludzie malujący kibicom twarze. Głównym sponsorem reprezentacji jest Telekomunikacja Polska SA. Pozostali to Puma, Tyskie, Hőrmann, Expekt.com, Kreisel, Śnieżka, Compensa i Fakro. Poza TP SA, Tyskim i Pumą nie było widać nikogo.