Rz: Jest pan zaskoczony tak dobrą postawą Rosjan na mistrzostwach Europy?
Wojciech Kowalewski: Ani trochę. Spodziewałem się, że jeśli wyjdą z grupy – a była ona jedną z najtrudniejszych na całym turnieju – to dojdą przynajmniej do półfinału. Mówiłem, że mogą być największą rewelacją mistrzostw, jeśli tylko uwierzą w siebie. Rosjanie pokazali charakter, po porażce 1:4 w pierwszym meczu z Hiszpanami potrafili wyciągnąć wnioski i później z każdym spotkaniem grać coraz lepiej.
Potrzebny im był do tego trener z zagranicy? Jak dużą rolę w sukcesie Rosjan odegrał Guus Hiddink?
Wydaje mi się, że był niezbędny do tego, by wreszcie wszystko poukładać, żeby nie liczyły się znajomości i sympatie. Kiedy Holender przyjechał do Moskwy, wszyscy mówili i pisali, że zrobił to dla milionów dolarów pensji, teraz już nikt nie żałuje wydanych pieniędzy i nie zazdrości mu zarobków. Stał się niezwykle popularny, kibice go kochają. Pokazał Rosjanom, że nie mają się czego wstydzić, że też mają genialnych piłkarzy. Hiddink nie miał problemów z selekcją, miał spośród kogo wybierać. Reprezentacja gra pięknie, mimo że trener nie wziął na turniej Aleksandra Kerżakowa, a kontuzja wyeliminowała Pawła Pogrebniaka. Potrzebny był ktoś, kto potrafi spowodować, że Rosjanie uwierzą we własne możliwości. Tym kimś okazał się Hiddink.
Dlaczego o tak świetnym zawodniku, jakim jest Andriej Arszawin, Europa dowiedziała się dopiero teraz?