“Wiele dróg prowadzi do chwały i rzadko się zdarza triumf tak zasłużony. Purpura czekała na drużynę, która grała najlepiej, najładniej, najskuteczniej, wyeliminowała mistrza świata, pokonała swoje klątwy, a w finale wygrała też z nie byle kim. Wielka Hiszpania, wielkie mistrzostwa”. Tak cieszy się ze zwycięstwa dziennik “El Pais”, ale nie trzeba być Hiszpanem, by w grze nowego mistrza Europy widzieć tylko to, co dobre.
Od kiedy w Euro gra 16 drużyn, nie było zespołu, który tak zdominowałby turniej. W ostatnich mundialach też się to nie zdarzało. Na pewno nie Włochom dwa lata temu, Grekom w 2004 tym bardziej. Nawet Brazylia w 2002 roku w niektórych meczach, choćby z Belgią, grała po niemiecku. Francja była wielka od 1998 do 2000 roku, ale i ona nie zwyciężyła w Belgii i Holandii we wszystkich spotkaniach. Styl też był inny, Francuzi godzili nieprzewidywalność Zinedine’a Zidane’a czy Thierry’ego Henry’ego z obsesją na punkcie obrony. Niemcy w 1996 roku, jak powiedział ich ówczesny trener Berti Vogts, nie grali w piłkę, tylko pracowali.
Mistrzostwo dla Hiszpanii było zwycięstwem radości, techniki, perfekcyjnych kontrataków. I sportowych internatów – szkółek przy klubach Primera Division, w których wychowywali się obecni reprezentanci. W Hiszpanii nazywa się je canteras, co dosłownie znaczy kamieniołomy, ale sądząc po efektach, są raczej szlifierniami diamentów. Aż pięciu mistrzów Europy – najlepszy piłkarz turnieju Xavi, Andres Iniesta, Carles Puyol, Pepe Reina, Francesc Fabregas – uczyło się w barcelońskiej La Masii. Iker Casillas w Realu, Fernando Torres w Atletico Madryt, David Villa w również słynącym z pracy z młodzieżą Sportingu Gijon.
Od kiedy w Euro gra 16 drużyn, nie było zespołu, który tak zdominowałby turniej jak Hiszpania
Kończą się czasy, gdy szkołą dla najmłodszych piłkarzy były ulice i place albo włoskie oratoria, boiska przy kościołach. Marcos Senna dorastający w ubogiej brazylijskiej rodzinie, doceniony dopiero w Hiszpanii, to wyjątek. U Hiszpanów niemal każdy piłkarz mógł grać w dowolnym miejscu boiska. Boczni obrońcy stawali się pomocnikami – co zresztą było jednym ze znaków firmowych tego turnieju – rozgrywający bronili, defensywny pomocnik Senna znakomicie podawał i mógł nawet w finale strzelić bramkę po slalomie między rywalami.