Szlifiernie diamentów

Warto czekać 44 lata, jeśli zdobywa się tytuł tak jak Hiszpania. Oglądając tego mistrza Europy, aż chciało się wziąć piłkę i próbować robić to co Xavi, Fabregas i reszta

Aktualizacja: 01.07.2008 03:32 Publikacja: 01.07.2008 03:30

Xavi Hernandez wybrany został przez Europejską Unię Piłkarską (UEFA) na najlepszego zawodnika turnie

Xavi Hernandez wybrany został przez Europejską Unię Piłkarską (UEFA) na najlepszego zawodnika turnieju

Foto: AFP

“Wiele dróg prowadzi do chwały i rzadko się zdarza triumf tak zasłużony. Purpura czekała na drużynę, która grała najlepiej, najładniej, najskuteczniej, wyeliminowała mistrza świata, pokonała swoje klątwy, a w finale wygrała też z nie byle kim. Wielka Hiszpania, wielkie mistrzostwa”. Tak cieszy się ze zwycięstwa dziennik “El Pais”, ale nie trzeba być Hiszpanem, by w grze nowego mistrza Europy widzieć tylko to, co dobre.

Od kiedy w Euro gra 16 drużyn, nie było zespołu, który tak zdominowałby turniej. W ostatnich mundialach też się to nie zdarzało. Na pewno nie Włochom dwa lata temu, Grekom w 2004 tym bardziej. Nawet Brazylia w 2002 roku w niektórych meczach, choćby z Belgią, grała po niemiecku. Francja była wielka od 1998 do 2000 roku, ale i ona nie zwyciężyła w Belgii i Holandii we wszystkich spotkaniach. Styl też był inny, Francuzi godzili nieprzewidywalność Zinedine’a Zidane’a czy Thierry’ego Henry’ego z obsesją na punkcie obrony. Niemcy w 1996 roku, jak powiedział ich ówczesny trener Berti Vogts, nie grali w piłkę, tylko pracowali.

Mistrzostwo dla Hiszpanii było zwycięstwem radości, techniki, perfekcyjnych kontrataków. I sportowych internatów – szkółek przy klubach Primera Division, w których wychowywali się obecni reprezentanci. W Hiszpanii nazywa się je canteras, co dosłownie znaczy kamieniołomy, ale sądząc po efektach, są raczej szlifierniami diamentów. Aż pięciu mistrzów Europy – najlepszy piłkarz turnieju Xavi, Andres Iniesta, Carles Puyol, Pepe Reina, Francesc Fabregas – uczyło się w barcelońskiej La Masii. Iker Casillas w Realu, Fernando Torres w Atletico Madryt, David Villa w również słynącym z pracy z młodzieżą Sportingu Gijon.

Od kiedy w Euro gra 16 drużyn, nie było zespołu, który tak zdominowałby turniej jak Hiszpania

Kończą się czasy, gdy szkołą dla najmłodszych piłkarzy były ulice i place albo włoskie oratoria, boiska przy kościołach. Marcos Senna dorastający w ubogiej brazylijskiej rodzinie, doceniony dopiero w Hiszpanii, to wyjątek. U Hiszpanów niemal każdy piłkarz mógł grać w dowolnym miejscu boiska. Boczni obrońcy stawali się pomocnikami – co zresztą było jednym ze znaków firmowych tego turnieju – rozgrywający bronili, defensywny pomocnik Senna znakomicie podawał i mógł nawet w finale strzelić bramkę po slalomie między rywalami.

Wszyscy od małego byli uczeni tego samego, przyzwyczajani do wyzwań. Wszyscy z podstawowej jedenastki grali w Lidze Mistrzów. Torres, zanim dał Hiszpanii zwycięstwo w Wiedniu, strzelał gole w finałach mistrzostw Europy do lat 16 i 19, Casillas, Carlos Marchena i Xavi byli młodzieżowymi mistrzami świata. A do tego przyjechali do Austrii i Szwajcarii z trenerem, który traktował ich właśnie jak wychowawca w szkole. Wymagał i strofował, kiedy trzeba, brał pod opiekę zagubionych, nie przejmował się tym, że mówi do piłkarzy wartych razem co najmniej pół miliarda euro.

Hiszpania, jeśli chodzi o pracę z młodzieżą, nie jest wyjątkiem. Francuzi mają ośrodek Clairefontaine, Portugalczycy Alcochete, Czesi i Holendrzy stworzyli system stawiany za wzór innym. Ale akurat w tym turnieju reprezentacje francuska i czeska wolały patrzeć wstecz. Młodzi musieli poczekać, punktem odniesienia byli Thierry Henry, Claude Makelele, Jan Koller, Tomas Galasek.

Aragones wybrał inną drogę. Miesiącami wpychano mu do drużyny dwóch piłkarzy, którzy uczyli się tak jak Casillas w madryckiej Castilli – Raula i Gutiego. On wolał postawić na innych i wygrał, bo to był turniej pokoleniowej zmiany. Zmierzchu mistrzów z Włoch i Grecji, triumfów młodej Hiszpanii, młodej Rosji, młodych gwiazd Turcji i Chorwacji. Portugalia zachwycała tylko do czasu, gdy Niemcy zmusili do wysiłku jej obrońców, Holendrzy przegrali z rosyjską drużyną przypominającą czasy totalnego futbolu w wersji Walerego Łobanowskiego.

Nawet ćwierćfinały, w których wszystkie wyniki były zaskakujące – awans Hiszpanii dopiero dziś wydaje się oczywistością – nie zostawiły wrażenia, że z turnieju odpadł ktoś, kto bardziej od zwycięzcy zasługiwał na to, by grać dalej. – Catenaccio nic w tych mistrzostwach nie dawało, nie tylko w wydaniu włoskim, również francuskim i greckim – mówił, podsumowując turniej, Michel Platini.

W 31 meczach mistrzostw strzelono 77 bramek, średnia wyniosła prawie 2,5 gola. To samo w sobie nic nie znaczy, czasami bezbramkowy remis jest piękniejszy od powodzi bramek. W Portugalii cztery lata temu średnia była identyczna, a przecież jeśli chodzi o to, co działo się na boisku, nie wspominamy tego turnieju najlepiej. Euro 2008 to co innego. Nie tylko Hiszpania atakowała tak jak Arsenal, o którym kiedyś jeden z angielskich dziennikarzy napisał, że przed strzeleniem gola musi narysować na boisku podaniami schemat londyńskiego metra.

To był też turniej kontrataków, ale specyficznych. Nie w stylu greckim, po dalekim wybiciu piłki, ale raczej holendersko-rosyjsko-hiszpańskim, z szybkimi podaniami między kilkoma piłkarzami. Rzuty rożne i wolne przynosiły niewielki pożytek, niewiele było brutalnych ataków. Uważany za najlepszego bramkarza świata Petr Cech wypuścił piłkę z rąk w najważniejszym momencie meczu, Turcy grali jak Niemcy, Rosjanie jak Holendrzy, Hiszpanie jak nigdy. Do turnieju, w którym mogło się zdarzyć wszystko, inny zwycięzca po prostu by nie pasował.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.wilkowicz@rp.pl

Paweł Wilkowicz z Wiednia

“Wiele dróg prowadzi do chwały i rzadko się zdarza triumf tak zasłużony. Purpura czekała na drużynę, która grała najlepiej, najładniej, najskuteczniej, wyeliminowała mistrza świata, pokonała swoje klątwy, a w finale wygrała też z nie byle kim. Wielka Hiszpania, wielkie mistrzostwa”. Tak cieszy się ze zwycięstwa dziennik “El Pais”, ale nie trzeba być Hiszpanem, by w grze nowego mistrza Europy widzieć tylko to, co dobre.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10