Tacy jak Wasyl Łomaczenko potrafią ożywić każdy turniej. 20 letni Ukrainiec potrzebował niespełna dwie minuty, by zakończyć finałowy pojedynek z Kedafim Djelkhirem. Francuz po dwóch liczeniach nie wiedział gdzie się znajduje, opuścił gardę stojąc bezradnie przy linach i Łomaczenko pokazał wtedy jak wygląda efektowna seria mistrza. Sędzia mógł zrobić tylko jedno. Liczyć po raz trzeci i zgodnie z regulaminem przerwać pojedynek. Ma rację Wiktor Rybakow, przed laty znakomity pięściarz z byłego ZSRR mówiąc, że dostrzegł tu przyszłą gwiazdę zawodowego boksu. - Łomaczenko przypomina mi młodego Raya Sugara Leonarda. Taka sama łatwość zadawania ciosów i szybkość, która sprawia, że nawet tak dobrzy pięściarze jak nasz Albert Selimow, mistrz świata z Chicago nie mają w starciu z nim wiele do powiedzenia - tłumaczył Rybakow komentujący walki w Pekinie dla rosyjskiej telewizji.
Łomaczenko nie był jedynym, który mógł się podobać. Wielką klasę pokazal złoty medalista kategorii muszej (51 kg) Somjit Jongjohor z Tajlandii (51 kg), a wyborną technikę i zimną krew Aleksiej Tiszczenko (60 kg). Rosjan ma zaledwie 24 lata i już dwa złote medale olimpijskie na koncie zdobyte w dwóch różnych kategoriach wagowych. Jest też mistrzem świata i Europy. Czego chcieć więcej. W gronie największych asów turnieju olimpijskiego jest też Włoch Roberto Cammarele. Aktualny mistrz świata kategorii superciężkiej wygrał przed czasem z dwumetrowym Chińczykiem Zhangiem Zhilei. W półfinale jeszcze szybciej rozprawił się z mierzącym 203 cm Brytyjczykiem Davidem Price'em.
Ale i tak sprawcą największej sensacji jest Felix Diaz (64 kg) z Dominikany. Przyjechał jako pan nikt, a wyjechał ze złotym medalem. Diaz ma jednak kubańskiego trenera, który potrafi myśleć i wie co to jest taktyka. Udowodnił to w finale, kiedy Diaz zupełnie zaskoczył murowanego faworyta, mistrza z Aten, Taja Manusa Bojoomnonga.
W Pekinie wygwizdano tylko Anglika Jamesa Degale'a gdyż nie zasłużył na wygraną z Kubańczykiem Emilio Correą. Syn byłego mistrza świata i złotego medalisty igrzysk w Monachium został w finale kategorii średniej (75 kg) wyraźnie skrzywdzony. Najpierw przez sędziego ringowego Koreańczyka Kima, który wlepił mu już na początku pierwszej rundy ostrzeżenie (strata dwóch punktów), a później udawał, że nie widzi, gdy Anglik trzymał. Jeśli dodamy, że szefem sędziów jest Walijczyk Terry Francis, a Degale był jedynym Brytyjczykiem w finale wszystko jest jasne. Dla ludzi, którzy oglądali ten pojedynek również. Ktoś chciał się szefowi przypodobać.
Najwięksi przegrani tego turnieju poza całkiem liczną grupą mistrzów świata, którzy wracają bez medali, to Amerykanie. Po raz pierwszy w historii nowożytnych igrzysk zabrakło ich w finale, a tylko jeden, Deontay Wilder (91 kg) był w półfinałach zdobywając brązowy medal. Tak jak 20 - letni chłopak z Mauritiusa Bruno Julie, ale dla niego to ogromny sukces. To pierwszy olimpijski medal dla tego kraju.