Reklama
Rozwiń

Emocje na kredyt

Czy sport jest odporny na wstrząsy kryzysu gospodarczego? Jeszcze niedawno nikt się nad tym nie zastanawiał, a dziś już nie musi. Pierwsze rysy właśnie się pojawiają, wkrótce będą pęknięcia

Aktualizacja: 10.10.2008 17:25 Publikacja: 10.10.2008 13:52

Piłkarze Manchesteru United

Piłkarze Manchesteru United

Foto: AFP

Barclays, Lloyds-TSB, HSBC, Investec, Zurich, Visa, AIG, AEGON, Nationwide, Northern Rock to były firmy zrośnięte ze sportem. Banki, ubezpieczyciele, giganci finansów dawali jako sponsorzy nie tylko pieniądze, ale i poczucie wielkości. Związali się ze znanymi klubami piłkarskimi, Formułą 1, golfem, wielkimi ligami zawodowymi baseballa, koszykówki, hokeja i futbolu amerykańskiego.

Kryzys bankowy w USA pokazał, że kolos może mieć gliniane nogi, a upadając może zniszczyć to, co sam wzniósł w sporcie. Złe sygnały dochodzą z wielu stron. Pierwszy z brzegu przykład: wielkie kluby ligi angielskiej mają długi rzędu 3 mld funtów (jedną trzecią tej sumy: Chelsea, Manchester Utd i Arsenal). Szef Football Association David Triesman twierdzi nawet, że wkrótce możemy oglądać bankructwo jednego z najsławniejszych. Którego? Nie wiadomo, ale tropy są. Na koszulkach Manchesteru United jest nazwa AIG – giganta w poważnych kłopotach. West Ham United stracił wsparcie firmy XL, trzeciego pod względem wielkości operatora turystycznego na Wyspach. Właścicielem klubu jest Bjorgolfur Gudmundsson, wyrzucony z posady szef wielkiego islandzkiego banku Lansbanki. Newcastle stracił bankowego sponsora w postaci Northern Rock. Amerykańscy właściciele Liverpoolu wstrzymali projekt budowy nowego stadionu, bo nie mogą dostać kredytu.

Władze NHL jeszcze marzą o ekspansji na Europę, ale kilka klubów stoi na granicy niewypłacalności, więc trudno przypuszczać, że Stary Kontynent chce tej franszyzy. Szef Formuły 1 Max Mosley mówi głośno, że wyścigi nie przetrwają bez znaczącej redukcji kosztów. 19 października wszyscy wielcy tego sportu spotkają się z przedstawicielami ekip (niedawno powstał związek: Formula One Teams' Association – FOTA) i będą radzić co robić, by zapobiec rosnącym problemom, które w dużej części powstały z powodu słabnącej kondycji ekonomicznej sponsorów.

Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Jacques Rogge był pierwszym, który poczuł obowiązek uspokojenia świata. – Dziś nie można mieć całkowitej pewności, ale uważam, że zimowe igrzyska w Vancouver (2010) i letnie w Londynie (2012) są bezpieczne – mówił.

Nawet ten skromny optymizm szefa MKOl nie jest w pełni uzasadniony. Prace nad wioską olimpijską w Londynie (koszt 1 mld funtów) rozpoczęły się, lecz deweloper Land Lease już ma kłopoty z zaciąganiem kredytów na ten cel, choć jednym z głównych sponsorów jest bank Lloyds-TSB. Szefowie komitetu organizacyjnego podali w środę, że w budżecie brakuje około 250 mln funtów – głównie na wioskę. Brytyjscy działacze mają wprawdzie budżet rezerwowy, ale jego wykorzystanie już uwzględniono w planach finansowania drożejącej coraz bardziej olimpiady.

Jacques Rogge nic nie mówił o igrzyskach zimowych w Soczi w 2014 i słusznie, bo sami Rosjanie przyznali, że globalny kryzys i tam może wpłynąć na przygotowania. Minister do spraw rozwoju regionalnego Dmitrij Kozak powiedział w czwartek agencji Interfax, że wszystko zależy od zdrowia finansowego inwestorów, których przyciągnęły igrzyska w Soczi. – Na razie żaden się nie wycofał – powiedział minister, ale zaraz dodał znacząco: – Będziemy szukać nowych, gdyby wystąpiły opóźnienia.

Igrzyska w Rosji pochłoną 12 mld dolarów, z których 5 mld ma pochodzić z prywatnych źródeł, reszta to pieniądze publiczne. Rosyjscy deweloperzy i firmy budowlane najbardziej ucierpiały podczas ostatniego kryzysu. Ich zdolności finansowania wielkich projektów gwałtownie zmalały, zwłaszcza po krachu na rosyjskiej giełdzie – większość z nich jest tam notowana. Rosyjski minister finansów Aleksiej Kudrin ocenił, że sierpniowy konflikt rosyjsko-gruziński spowodował odpływ 7 mld dolarów z regionów kraju w pobliżu granicy z Osetią Południową i Abchazją. Soczi leży niedaleko. Chociaż premier Władymir Putin mówił we wrześniu, że nie będą tolerowane żadne spóźnienia związane z igrzyskami, to przewodniczący Komisji Oceniającej MKOl Jean-Claude Killy stwierdził, iż przygotowania Soczi to zapewne największe z wyzwań w historii olimpiad zimowych.

Świat finansowy jeszcze pręży muskuły. Citigroup sfinansował nowy stadion baseballowy w Nowym Jorku. Barclays, tytularny sponsor zadłużonej ligi angielskiej, dołączył za miliony dolarów swą nazwę do logo nowej hali koszykarskiej New Jersey Nets na Brooklynie. Są więc tacy, którzy twardo twierdzą, iż dzisiejszy sport jest na kryzysy odporny. Wytaczają argument natury historycznej – sport zawodowy przetrwał przecież Wielki Kryzys w USA, i, jak ówczesna branża filmowa, był skromnym, ale widocznym nośnikiem nadziei na lepsze jutro.

Zdanie, że ludzie zawsze pragnąć będą rozrywki zapewne jest prawdziwe, ale w dawnych latach budowano stadiony i angażowano sportowców za prawdziwe pieniądze. Właściciele drużyn i obiektów mogli szybciej reagować na zmiany rynku, gdy zaczynało brakować środków. Dzisiejszy sport uległ pokusie rozwoju na kredyt, wedle zasad mocno zafałszowanej ekonomii. Zakresu inwestycji nie wyznacza masowe zapotrzebowanie na bilety, tylko prestiż. Umowna wartość jaką ma impreza w oczach telewizji, obecność gwiazd na trybunach, liczba zajętych siedzeń w lożach VIP-ów. Takim inwestycjom towarzyszą gwarantowane płace dla najlepszych, wywindowane poza granice rozsądku.

Można uznawać, że irracjonalnie wielkie zainteresowanie finałem Super Bowl czy meczami NBA w USA i Ligą Mistrzów w Europie jeszcze długo nie spadnie, lecz wiara, że sport pozostanie samotną wyspą szczęścia w morzu finansowych problemów jest złudna. Ten huragan na pewno nie przejdzie bokiem.

Barclays, Lloyds-TSB, HSBC, Investec, Zurich, Visa, AIG, AEGON, Nationwide, Northern Rock to były firmy zrośnięte ze sportem. Banki, ubezpieczyciele, giganci finansów dawali jako sponsorzy nie tylko pieniądze, ale i poczucie wielkości. Związali się ze znanymi klubami piłkarskimi, Formułą 1, golfem, wielkimi ligami zawodowymi baseballa, koszykówki, hokeja i futbolu amerykańskiego.

Kryzys bankowy w USA pokazał, że kolos może mieć gliniane nogi, a upadając może zniszczyć to, co sam wzniósł w sporcie. Złe sygnały dochodzą z wielu stron. Pierwszy z brzegu przykład: wielkie kluby ligi angielskiej mają długi rzędu 3 mld funtów (jedną trzecią tej sumy: Chelsea, Manchester Utd i Arsenal). Szef Football Association David Triesman twierdzi nawet, że wkrótce możemy oglądać bankructwo jednego z najsławniejszych. Którego? Nie wiadomo, ale tropy są. Na koszulkach Manchesteru United jest nazwa AIG – giganta w poważnych kłopotach. West Ham United stracił wsparcie firmy XL, trzeciego pod względem wielkości operatora turystycznego na Wyspach. Właścicielem klubu jest Bjorgolfur Gudmundsson, wyrzucony z posady szef wielkiego islandzkiego banku Lansbanki. Newcastle stracił bankowego sponsora w postaci Northern Rock. Amerykańscy właściciele Liverpoolu wstrzymali projekt budowy nowego stadionu, bo nie mogą dostać kredytu.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku