Reklama
Rozwiń
Reklama

Chwilo, trwaj

Jelena Janković w Rzymie pokonała obie siostry Williams, ale finał z 27-letnią Marią Jose Martinez Sanchez przegrała.

Publikacja: 11.05.2010 22:41

Hiszpankę uważano do tej pory za postać z drugiego planu. Nie korzystała z rozstawienia w wielkich imprezach, a jej styl – według ekspertów – źle rokował w starciu z gwiazdami.

Nie do końca jest jasne, skąd u Marii Jose taki tenis. W ojczyźnie wzorów nie miała, bo tam wychowują głównie szybkobiegaczy, którzy cierpliwie i z dużą rotacją przebijają piłki na drugą stronę. Sama zawodniczka twierdzi, że natchnęły ją stare telewizyjne relacje z meczów Martiny Navratilovej.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/stopa/2010/05/11/chwilo-trwaj/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Dziesięć lat temu Martinez Sanchez była juniorką nr 2 na świecie. W sezonie 2001 pojawiła się w pierwszej setce rankingu WTA i zagrała w Madrycie finał z Arantxą Sanchez Vicario. Potem zniknęła na sześć sezonów. Dopiero dwa lata temu znów zaczęto o niej mówić, ale już z przymrużeniem oka, bo kto to widział, żeby uprawiać na korcie tego rodzaju zabawy.

Jej tenis przypomina grę Johna McEnroe. Też jest leworęczna i ma niesamowity, magiczny nadgarstek, woleje uderza we wszystkich płaszczyznach. Argument koronny to doskonale ukryty skrót. Hiszpanka potrafi go zagrać w odpowiedzi na każde uderzenie rywalki, nawet silne podanie. Z linii końcowej głaszcze piłki, podcina, odbija baloniki, by za chwilę, w szczególności z bekhendu, strzelić szybko i płasko. W ostatnich dwóch dekadach chyba tylko repertuar Szwajcarki Patty Schnyder wyglądał podobnie.

Reklama
Reklama

Martinez Sanchez pokazała w Rzymie, jak schematyczny stał się kobiecy tenis. Wygrywając swą pierwszą ważną imprezę, Hiszpanka ośmieszyła na korcie kilka pań uważanych za wielkie gwiazdy. Ich słabości i braki wyszły w całej okazałości. Patrzący przekonali się, że w tym sporcie chodzi nie tylko o bieganie wzdłuż linii końcowej i odbijanie każdej piłki, która nadleci.

Parę lat temu zamieszanie w cyklu ATP wywołał Davide Sanguinetti. Włoch grał delikatnie, dziwnie podcinał piłki, nietypowo atakował. Nim się przeciwnicy zorientowali i wymyślili na niego sposób, sporo wygrał. Marii Jose wypada teraz życzyć, aby ta chwila zagapienia trwała w elicie WTA jak najdłużej.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama