Felietonista "Guardiana" Simon Hattestone, pisząc o futbolu, cytuje na przykład argentyńskiego rewolucjonistę Ernesto Guevarę: "Wiem, że przychodzisz mnie zabić. Strzelaj, masz zabić tylko człowieka".
Cóż powyższe słowa "Che", wypowiedziane tuż przed śmiercią, mogą mieć wspólnego z futbolem? Hattestone nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Twierdzi mianowicie, że Guevara mógłby to samo powiedzieć, stojąc na linii bramkowej i czekając na wykonanie rzutu karnego. Ów ryzykowny zabieg angielskiego dziennikarza podczas trwania mundialu nie wydaje się ani naciągany, ani śmieszny. Zwłaszcza że słynny rewolucjonista w młodości był rzeczywiście bramkarzem. Podobnie zresztą jak Jan Paweł II, Albert Camus i Vladimir Nabokov.
Człowiek odnosi wrażenie, że w ciągu tych kilku tygodni mundialu wybitne postaci mogą potwierdzić swoją wartość wyłącznie poprzez futbol. Wielkość literatury Camusa, Hrabala, Nabokova, Konwickiego, Dygata i Pilcha w tym krótkim czasie wynika z tego, że albo sami grali w piłkę, albo się piłką ponadprzeciętnie pasjonowali. Ich wypowiedzi stają się ważniejsze, jeśli bezpośrednio dotyczą futbolu albo mogą być z futbolem skojarzone. Coś, co nie dotyczy piłki, chwilowo nie ma żadnej wartości.
Pamiętam słowa znakomitego gracza Davora Sukera, który w 1998 roku, gdy reprezentacja Chorwacji wywalczyła trzecie miejsce w mistrzostwach świata, stwierdził: – Niech mi wybaczą chorwaccy pisarze, ale to my jesteśmy dziś autorami najpiękniejszego dzieła w historii naszej literatury.
Mniej zapiekłych zwolenników futbolu spieszę pocieszyć, że kilka dni po finale wszystko wróci na swoje miejsce. Tak jak wracało po każdym z 18 poprzednich turniejów finałowych.