Najlepszy z Polaków Sylwester Szmyd jest szósty z 26-sekundową stratą do lidera. Dziś w Krakowie zakończenie wyścigu.
Zanosi się na pierwsze zwycięstwo kolarza z Irlandii w Tour de Pologne. 24-letni Martin, kuzyn słynnego kolarza Stephena Roche’a, jest na tyle silny, że nie powinien już oddać zwycięstwa w klasyfikacji końcowej. Zwłaszcza że do pomocy ma równie mocnych kolegów z amerykańskiej grupy Garmin. To oni osłaniali go w decydujących momentach tego emocjonującego etapu, gdy rywale próbowali pozbawić go pozycji lidera.
Na przedostatniej rundzie w Bukowinie zaatakował Marek Rutkiewicz, doskoczył do niego, ale tylko przez chwilę dotrzymał mu tempa Hiszpan Oscar Perreiro z Astany. Reprezentant Polski ostatnią górską pętlę rozpoczynał z przewagą 36 sekund nad peletonem. Wówczas był wirtualnym liderem wyścigu (przed etapem tracił do Martina 30 sekund), ale do pokonania pozostawało jeszcze 11,8 km. Polak dobrze radzi sobie na zjazdach, ale jego przewaga systematycznie malała. Został doścignięty nieco ponad 4 km przed metą.
Na samotny atak na 3 km przed metą zdecydował się Mollema. Kolarz Rabobanku uzyskał kilkanaście sekund przewagi, wystarczająco, by nie dać się doścignąć. Dwaj najlepsi Polacy Sylwester Szmyd i Rutkiewicz zamknęli pierwszą dziesiątkę na etapie. W klasyfikacji generalnej zajmują szóste i ósme miejsce.
W Wadowicach na 30. kilometrze dopadła peleton potężna ulewa. Te warunki wykorzystało pięciu kolarzy, z liderem klasyfikacji górskiej Holendrem Johnym Hoogerlandem, odjeżdżając od peletonu. Po chwili pogoniła za nimi trójka z Polakami Michałem Gołasiem (Vacansoleil) i Marcinem Sapą (Lampre) i wkrótce ich doścignęła. Najwyższa przewaga czołówki wyniosła 7.15 minut. Grupa z Gołasiem i Sapą jechała na czele do 204. kilometra. Potem sprawy w swoje nogi wzięli faworyci wyścigu. W sobotę ostatni etap wyścigu z Nowego Targu do Krakowa (163,9 km). Czy będzie to już tylko „etap przyjaźni” z finiszem sprinterów w Alei Focha? W ubiegłym roku walczono do końca.