Ale to już nie jest ten zespół, który z łatwością zdobywał mistrzostwo świata cztery lata temu w Japonii. Z tamtego składu zostało kilku zawodników, a największa gwiazda, słynny Giba, jest teraz rezerwowym i cieszy się tak samo jak wtedy, że jego koledzy wygrywają, a ten, który go zastąpił, Murilo Endres, został najbardziej wartościowym zawodnikiem mistrzostw we Włoszech. Tak jak on w Japonii.
Brazylia wygrywa, bo ma charyzmatycznego trenera (Bernardo Rezende), znakomitych graczy i system, który funkcjonuje bez zarzutu od lat. To system selekcji, szkolenia i samej gry, dopracowany do perfekcji. Brazylijczycy grają najlepiej wtedy, kiedy innym drżą ręce. Są jak stal, która hartuje się w ogniu walki. I jak nikt inny grają zespołowo, dlatego wygrywają. Półfinał i finał w ich wykonaniu pokazał, że wygrywać będą jeszcze długo. Bo wygrywania też trzeba się długo uczyć. A oni to potrafią od lat.
[wyimek]Brazylia wciąż wygrywa, bo ma system, który się sprawdza od lat [/wyimek]
Co ciekawe, medaliści mistrzostw świata (Brazylia, Kuba, Serbia) grali też z powodzeniem w finałowym turnieju Ligi Światowej w Cordobie. Rosja, która we Włoszech zajęła piąte miejsce, była tam druga. Dwa lata temu Amerykanie najpierw wygrali finał tych rozgrywek w Rio de Janeiro, a później igrzyska w Pekinie. To dowód na to, że nie opłaca się lekceważyć LŚ, bo to nie jest już tylko nieźle płatna zabawa, lecz najważniejszy sprawdzian poprzedzający kluczowe imprezy.
Rok temu Castellani wybrał inną drogę i zdobył złoty medal mistrzostw Europy. W tym postąpił tak samo i poniósł klęskę.