Sezon przekracza właśnie półmetek, ale wszystko wskazuje, że kwestia mistrzostwa rozstrzygnie się długo przed końcem rywalizacji. Trudno nawet mówić o jakiejkolwiek walce, bo Formuła 1 stała się w tym roku teatrem jednego aktora. W dziewięciu startach Vettel zwyciężał już sześć razy, trzykrotnie był drugi: oszałamiająca statystyka, dzięki której mógłby do końca sezonu nie wygrać już ani jednego wyścigu, a i tak nikt nie przeszkodziłby mu w obronie tytułu.
Uskrzydlony zwycięstwem na Silverstone przed dwoma tygodniami Fernando Alonso piątkowe treningi przed wyścigiem o Grand Prix Niemiec ukończył z pierwszym i drugim czasem. Po południu szybszy od Hiszpana był Mark Webber. Vettel dwukrotnie zajmował trzecie miejsce. – Oba samochody Ferrari wyglądają na bardzo konkurencyjne – stwierdził mistrz świata. Patrząc jednak na klasyfikację generalną kierowców, Niemiec może spać spokojnie. Na zryw Ferrari może być już za późno – Alonso jest co prawda trzeci, ale do lidera traci aż 92 punkty. Wygląda na to, że kibice będą się pasjonować co najwyżej walką o tytuł wicemistrza świata. Tu liczą się także kierowcy McLarena, którzy po treningach na Nuerburgringu wyraźnie tonują oczekiwania i otwarcie przyznają, że Red Bull i Ferrari są po prostu za szybkie.
– Nie mamy szans na walkę o pole position – wypalił Lewis Hamilton. Zgadza się z nim kolega z zespołu Jenson Button, który po południu miał problemy z KERS i uzyskał dopiero jedenasty czas. – Na jednym okrążeniu nie jesteśmy tak szybcy jak Red Bulle – przyznaje Anglik. – Zresztą nawet nie marzyliśmy o tym. Chodzi o to, żeby w wyścigu spróbować powalczyć z najlepszymi. Wciąż jest to naszym celem, ale tutaj będzie ciężko. Vettel twierdzi jednak, że na McLarena też trzeba uważać. – Nie można o nich zapominać. Trudno ocenić ich formę, ale jutro pewnie znów będą szybcy – powiedział Niemiec, który w niedzielę może jako pierwszy kierowca w tym sezonie wygrać przed własną publicznością. W tym roku ta sztuka jeszcze nikomu się nie udała: ani Webberowi (piąty w Australii), ani Alonso (piąty w Barcelonie i drugi w Walencji).
A na Silverstone żaden z trzech Brytyjczyków nie stanął nawet na podium. Niemieccy kibice, którzy w piątek od samego rana cierpliwie znosili kilometrowe korki na wąskich drogach wokół miasteczka Nuerburg, pokładają ogromne nadzieje w swoim mistrzu. Nie mogą zresztą narzekać na brak kierowców, za których mogą trzymać kciuki i wznosić toasty w licznych ogródkach piwnych – aż jedna czwarta stawki, czyli sześciu zawodników, ma niemieckie obywatelstwo. W piątek szczególnie pracowity był zwłaszcza jeden z nich: zastępujący Roberta Kubicę Nick Heidfeld, który sześć lat temu na tym samym torze zdobył swoje jedyne pole position w karierze, testował poważne modyfikacje techniczne swojego Lotusa Renault. Zespół rozpoczął sezon z innowacyjnym układem wydechowym, którego końcówki skierowane są do przodu i wychodzą z nadwozia po bokach kokpitu.
Heidfeld sprawdzał w piątek bardziej konwencjonalne rozwiązanie, oparte na systemie stosowanym przez Red Bulla. – Wygląda to ciekawie – mówił Niemiec po treningach. – Z łatwością uzyskiwaliśmy dziś czasy w pierwszej dziesiątce, a w kilku poprzednich wyścigach byliśmy zdecydowanie dalej. Z nowym wydechem, jeśli wszystko jest dostrojone jak trzeba, balans i przyczepność są znacznie lepsze. Nie wiemy jednak, czy zastosujemy to rozwiązanie przez resztę weekendu. Musimy przeanalizować dane. Przez cały dzień nad Nuerburgringiem wisiały ciemne chmury, ale deszcz oszczędził kierowców F1.