Po raz pierwszy w finałowym turnieju zagrało osiem drużyn, wielka szkoda, że bez obecności Polek, którym zabrakło niewiele, by się w tym zacnym gronie znaleźć.
W grupie B przewaga Brazylijek i Amerykanek nie podlegała dyskusji, więc mecz między tymi drużynami decydował tylko, która z nich będzie pierwsza, a która druga. Wygrały mistrzynie olimpijskie i w nagrodę zmierzą się z aktualnymi mistrzyniami świata Rosjankami, które w grupie A zajęły drugie miejsce, za Serbią. To będzie rewanż za ubiegłoroczny turniej MŚ w Japonii, gdzie podopieczne Władymira Kuzjutkina okazały się lepsze w tie breaku.
Ale w Makau zespół rosyjski miał problemy. Po porażce z Serbią nie mógł już sobie pozwolić na przegraną w ostatnim meczu z Chinami. Mistrzynie pokazały jednak w tym spotkaniu klasę i pokonały bez straty seta gospodarza finałowego turnieju.
W innym meczu Serbia wygrała z Tajlandią, która dzień wcześniej utarła nosa pewnym siebie Chinkom. W czołowej czwórce zabrakło też miejsca dla trzykrotnych mistrzyń Europy, Włoszek, które zajęły ostatnią pozycję w tej grupie. Do tego Massimo Barbolini stracił jedną z najlepszych libero na świecie, Paolę Cardullo, która w przegranym spotkaniu z Amerykankami złamała rękę. Już na początku tego meczu doszło do zderzenia małej Włoszki z Francescą Piccinini. Cardullo wróciła wprawdzie na parkiet i grała do końca, ale w szpitalu okazało się, że złamała kość śródręcza i jej udział we wrześniowych mistrzostwach Europy stoi pod znakiem zapytania.
Ostatnie mecze nie mają zdecydowanych faworytów, ale finał Brazylia - USA jest bardziej prawdopodobny niż Rosja - Serbia. W niedzielę poznamy zwycięzcę.