Ten felieton Dariusza Rosiaka opublikował tygodnik Plus Minus w 2010 roku...
Niestety, Niemcy nie chcą przegrać. W 90. minucie przy stanie 1:1 Robert Lewandowski, najlepszy strzelec turnieju – właśnie podpisał kontrakt z Barceloną – wbiega z piłką w pole karne, mija jednego obrońcę, drugiego, po starciu z trzecim pada jak ścięty. Karny!!! Nie, Lewandowski potknął się o własne nogi, obrońca nawet go nie dotknął. Cała Europa to widzi – oprócz sędziego, który dyktuje jedenastkę. Lewandowski podbiega do sędziego, tłumaczy mu, że nie został sfaulowany. Czy on zwariował?! Jakie to ma znaczenie? Jest karny, za chwilę wygramy z Niemcami i wejdziemy do finału, gdzie rozgromimy czekających na nas Ruskich. Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Lubański komentują po raz kolejny powtórkę sytuacji, tłumacząc widzom jak niedorozwiniętym dzieciom, że karny był, chociaż go nie było.
Robert Lewandowski nie bierze nawet rozbiegu, po prostu podaje piłkę Neuerowi. Cała Polska zamiera. Wszyscy wiedzą, co będzie dalej: w dogrywce Niemcy strzelają dwie bramki, pryska marzenie o finale i ostatecznym triumfie Polski nad dwoma odwiecznymi wrogami. I po co nam te wszystkie autostrady, lotniska i 6-procentowy wzrost gospodarczy, miejsce w G20 i porywające przewodnictwo w Unii, skoro mając Niemców na widelcu, oddajemy im mecz? Za co? Za uczciwość? Za nagrodę fair play, którą nazajutrz przyzna Lewandowskiemu UEFA? Proszę mnie nie rozśmieszać.
W piłce nożnej nie ma uczciwości. W piłce nożnej gra się, żeby wygrać, a kto tego nie rozumie, nie powinien się brać do uprawiania tego sportu. Owszem, jakieś gesty Garrinchy, wybijanie piłki w aut na środku boiska, kiedy nikomu na niczym nie zależy – to może być, ale oddać Niemcom karnego w 90. minucie? Lewandowski, czyś ty upadł na głowę? Widziałeś rękę Henry'ego z Irlandią? Pamiętasz, co potem powiedział? „Ja jestem piłkarzem, a nie sędzią. Ja gram, on sędziuje. Z pretensjami – do niego”. A pamiętasz twojego nowego przyjaciela Manuela Neuera i mecz z Anglią w Bloemfontein? Doskonale wiedział, że piłka minęła linię bramkową: „Wybiłem ją szybko w pole, żeby sędzia się nie zorientował, że piłka była za linią” – mówił potem. Oszukał, a potem jeszcze się chwalił, jaki to on cwany.
Po Euro 2012 emocje opadły, w Polsce wróciła normalność, stanęły prace na niedokończonych budowach, politycy przestali grać w piłkę. FIFA dalej odrzucała propozycję wprowadzenia powtórek spornych akcji na wideo, gdyż to – jak wiadomo – zabija ducha futbolu. Jednak powtórki okazały się niepotrzebne. Dziwnym zrządzeniem losu gest Roberta Lewandowskiego zaczął się rozpowszechniać na stadionach świata. Niesłusznie nagrodzeni karnym oddawali piłkę bramkarzom. Napastnicy przestali symulować faule, obrońcy nie łapali w polu karnym napastników za koszulki ani nawet za genitalia. Uczciwość szybko stała się naturalnym elementem piłki nożnej.