Rz: Trener Waldemar Fornalik nazwał pana patriotą, bo powiedział mu pan, że nawet gdyby Borussia Dortmund odpadła z Ligi Mistrzów, nie zgodziłby się pan na operację kontuzjowanej nogi...
Łukasz Piszczek:
Po meczach z Szachtarem trener zapytał mnie, jak się czuję. Odpowiedziałem, że w sprawie mojego zdrowia i leczenia najważniejsza jest moja decyzja. Przecież nie zdecydowałbym się na zabieg wiedząc, jak ważne mecze czekają reprezentację. Spotkania w kadrze są tak samo ważne, jak te w Borussii. Nie wahałbym się czy przyjechać na zgrupowanie, czy nie. Wiedziałem, że jeśli będę w stanie pomóc kolegom, nie zdecyduję się na zabieg.
Czyli zagra pan z Ukrainą?
Na poprzednie zgrupowanie reprezentacji w Dublinie przyjechałem tylko po to, żeby się pokazać. Ból był silny, zostałem odesłany do domu. Teraz czuję się na tyle dobrze, że chciałbym grać w piątkowym meczu, ale nie wiem czy będę normalnie trenował przez cały tydzień. To nie będzie tylko moja decyzja, musimy porozmawiać z lekarzem, trenerem Fornalikiem i zastanowić się, jakie rozwiązanie jest dla mnie najlepsze. Mam nadzieję, że za trzy dni wszystko będzie dobrze.