Bilałow był jedną z osób, która ponosiła największą odpowiedzialność za organizację zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi w 2014. W lutym tego roku prezydent Władimir Putin usunął go ze stanowiska. Powodem tej decyzji były opóźnienia w budowie skoczni narciarskiej a także podejrzenia o nieuczciwość działacza. Rosyjskie media podawały, że mógł on zdefraudować kilka milionów dolarów. Na początku tego miesiąca rozpoczęło się postępowanie sądowe, w którym Bilałow jest głównym podejrzanym.
Jednak wczoraj były wiceprezes Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego poinformował media nieprzychylne rządowi, że padł ofiarą truciciela. Niemieccy lekarze wykryli, że poziom rtęci w jego organizmie czterokrotnie przekracza poziom uważany za bezpieczny. Zatrucie tym pierwiastkiem powoduje zniszczenie mózgu, nerek oraz płuc. Także układ nerwowy przestaje działać prawidłowo, powodując zaburzenia mowy, słuchu, widzenia czy koordynacji ruchowej.
- Poziom rtęci, jaki wykryto w moim ciele, był niepokojąco wysoki. Nie chciałem nic ogłaszać publicznie, zanim nie będę całkowicie pewny. Ale skoro media już poruszyły temat, to muszę potwierdzić tę informację – powiedział Bilałow rosyjskiej agencji Interfax. Były działacz twierdzi, że do zatrucia doszło w jego biurze w centrum Moskwy. Pierwsze objawy pogorszenia zdrowia zauważył u siebie jesienią. Wtedy też zgłosił się do kliniki w Baden-Baden, gdzie otrzymał fachową pomoc. Jeśli jednak rtęć dostała się do organizmu Bilałowa w ubiegłym roku, wyklucza to wersję o próbie zemsty za zdefraudowanie publicznych pieniędzy.
- Nie chcę nikogo oskarżać, ani spekulować, jak rtęć znalazła się w moim biurze w Moskwie. Nie mam nawet pomysłu, jak mogło do tego dojść – twierdzi Bilałow. Ale zaznacza, że przed swoim powrotem do stolicy Rosji będzie chciał zwrócić się o pomoc do organów ścigania, aby ustalić, co dalej z tą sprawą zrobić. Rząd Rosji obiecuje pomóc Bilałowowi w poznaniu prawdy oraz oferuje opiekę medyczną.
- Ahmed Bilałow może oczywiście zwrócić się z wnioskiem o zbadanie sprawy do odpowiednich instytucji. Ktoś powinien się jej przyjrzeć, bo wygląda ona bardzo zastanawiająco – komentuje zajście rzecznik rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.