Ktoś miał pieniądze na sprowadzenie drużyny i to wystarczyło. Na swoje stulecie w roku 2006 Wisła zaprosiła FC Sevillę, a stadion Legii w roku 2010 otwierał Arsenal. W ostatnich latach na Łazienkowskiej towarzyskie mecze rozgrywały m.in. Bayer Leverkusen, Bayern Monachium, Celtic Glasgow i Borussia Dortmund.
Nieważne, czy w tle takich meczów są układy biznesowe, transfer zawodnika czy jednorazowa transakcja. Polska stała się atrakcyjna, bo mamy nowoczesne stadiony, ośrodki wypoczynkowo-treningowe, sprawdzone podczas Euro 2012, hotele, złotówkę można wymienić, a polska gościnność nie jest pustym słowem. Na tym polega różnica między teraźniejszą Polską a tą sprzed dwudziestu kilku lat. Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski urodzili się jeszcze w PRL, ale nie mają już mentalności Polaka, który wtedy kombinował, jak oszukać państwo, które oszukiwało jego.
Oczywiście nie znaczy to, że w ustroju minionym do Polski przyjeżdżali tylko ci sportowcy, których zmuszało do tego losowanie lub mistrzowska impreza. Niewiele brakowało, a na jubileusz 50-lecia Legii w roku 1966 przyjechałby Real. Decydowały o tym znajomości pomiędzy działaczami obydwu klubów. Santiago Bernabeu był gościem generałów w Warszawie. Ale ostatecznie na mecz z Legią przyjechał Tottenham. Z reprezentacją Polski w Warszawie spotykały się m.in. AS Roma, Fiorentina, Fortuna Duesseldorf... Kiedy tournee po Europie odbywał Santos z Pele (1960), udało się ten zespół sprowadzić do Polski. Brazylijczycy i reprezentanci Hiszpanii (1959) grający na Stadionie Śląskim przylecieli do Warszawy, ponieważ wojskowe lotnisko w Pyrzowicach nie przyjmowało samolotów cywilnych. Najpierw spędzili kilka dni w Warszawie, a potem pociągiem udali się na Śląsk.
Przed wojną na jubileusz 30-lecia Wisły, do Krakowa przyjechała Chelsea, a z Pogonią we Lwowie grał AC Milan. Stadion Wojska Polskiego w roku 1930 otwierał mecz Legii z drużyną Europy. Czyli znowu jest normalnie, jak kiedyś bywało.